Autor: Aleksandar Tesic
Tytuł: Zakon Smoka
Wydanictwo: Prószyński i S-ka
Rok: 2012
Strona książki: Zakon Smoka
Cóż, przyznaję to szczerze i bez bicia... Sięgnęłam po Zakon smoka z trzech powodów. Primo, tytuł nawiązywał do tych radosnych stworzeń, które tak bardzo lubię. Secundo, autor czerpał z legend serbskich, a ja na legendy jestem łasa prawie tak samo, jak na opowieści o smokach. W końcu tertio, moja sympatia do autorów ze wschodu sprawiła, że mając okazję przeczytania czegoś spoza nurtu prozy zachodniej, skorzystałam z niej co prędzej.
Na początku poznajemy starego iluminatora, Gabriela, który w jesieni swego życia postanowił spisać dzieje niezwykłych ludzi. Staruszek niespiesznie dyktował kolejne zdarzenia skladające się na jego historię powierzając ich zapisywanie skrybie.
Gabriel należał do Zakonu Smoka, bractwa rycerskiego mającego za zadanie chronić świat przed złymi mocami. Nic dziwnego więc, że brał udział w wydarzeiach majacych związek z wypełnianiem się prastarej przepowiedni dotyczącej jednego z członków Zakonu Smoka, księcia Marka.
Akcja prowadzona jest co prawda bardzo ciekawie, postaci i zdarzenia są fascynujące, niejednoznaczne, często tajemnicze i niebezpieczne. Autor napisał swą powieść tak, że potrafi ona wciągnąć nieopatrznego czytelnika niczym bagno po deszczu*.
W odnalezieniu się w książce pomaga mapa, która przy całej swej urodzie dla mnie była słabo czytelna z powodu użytej czcionki.
Fabułę dzielą dość spore partie tekstu zawierającego szczegółowe wyjaśnienia lub opisy. Z jednej strony spowalnia to akcję, z drugiej jednak szalene ubogaca obraz, który czytelnik maluje sobie w wyobraźni.
Z jednej strony mamy magię, demony, pogańskie bóstwa, smoki, elfy, wampiry, stare wieszczki zamieszkujące uroczyska i całą resztę fantastycznego inwentarza, zaś z drugiej kraj, który możemy znaleźć na mapie czy wygooglać w sieci. Osadzenie akcji na poły w świecie rzeczywistym, na poły fantastycznym jest ostatnio popularnym zabiegiem, lecz tym razem akcja dzieje się w dawnej Serbii. Dobrze przeczytaliście, nie w Ameryce, nie w Wielkiej Brytanii czy gdzieś na terenie państw zachodniej Europy, lecz właśnie w Serbii. Powiew świeżości, ot co. Do tego całość okraszona jest zwyczajami i legendami - jak głosi autor - nadal kultywowanymi w tym kraju. To fascynujące, szczególnie, że większość z nas - przyznajmy się - niewiele wie o Serbii, jej mieszkańcach i ich kulturze. Ta powieść może nam przybliżyć ową krainę, może też zapoczątkować jakieś głębsze poszukiwania i sympatię do Serbii. W czasie, gdy większość światowej fantastyki to dzieła z anglojęzycznego grajdołka, dobra powieść z innego kręgu kulturowego powinna zasługiwać na tym większą uwagę i estymę.
Ja zawsze z radością widziałam pisarzy, którzy czerpali wątki i motywy do swoich książek z pobliża. Tesic, będąc z pochodzenia Serbem, zebrał w Zakonie Smoka ogromną ilość rytuałów i zwyczajów swego rodzinnego kraju, co nie tylko ubarwia powieść, ale też jest w pewnym sensie zapisaniem ich dla potomnych, bo większość z nich dotąd była przekazywana ustnie.
Wielkość woluminu może być niezłym odstaszaczem, bo Zakon smoka należy do typu książek zaczepnych. Co bardziej płochliwi czytelnicy niech się nie lękają tej objętości, bo w czasie lektury przestaje mieć ona znaczenie. Do tego czcionka, jak na me gusta, była nieco za mała, ale przy takiej objętości wydrukowanie wszystkego 16 powiększyłoby pozycję do rozmiarów optymalnych tylko dla niektórych gatunków smoków**. Przy okazji okładka wygląda całkiem fajnie, jej kolorystyka przyciąga wzrok i prawie hipnotyzuje.
Co prawda nazywanie Tesica serbskim Tolkienem wydaje mi się jednak przegięciem, to jednak jest on bardzo dobrym pisarzem, którego karierę mam zamiar śledzić i, w miarę możliwości, podczytywać. Jak na debiut powieść jest wybitna.
Jak tu nie polecić tak wciągającej, barwnej i frapującej lektury? Nie tylko fantaści znajdą coś dla sebie na jej kartach; także miłośnicy poznawania nowego spędzą nad nią miłe godziny. Inni czytelnicy także mogą się wybornie bawić z Zakonem smoka w jednej, a mrożoną herbatą w drugiej, ręce.
Ocena
Wciągliwość - 5
Wygoda czytania - 4
Jak bardzo mi się podobało? - 5
*Z tą różnicą, że nie robi "Blop!"
**I olifantów.
Opinia na LubimyCzytać