14 sierpnia 2012

158: Dzieci Ziemi - Orson Scott Card

Autor: Orson Scott Card
Tytuł: Dzieci Ziemi (Earthborn)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok: 2012
Strona książki: Dzieci Ziemi

Już kiedy zobaczyłam zapowiedzi tej pozycji poczułam elektryzujące podniecenie i pomyślałam: "Muszę przeczytać!" Potem dostałam własny egzemplarz do zaczytywania i zabierania w najróżniejsze podróże (raz nawet wracał ze mną do domu ^^). Niniejszym - proszę państwa - piąty i ostatnio tom Powrotu do domu Dzieci Ziemi Orsona Scotta Carda.
Myślałam, że na kartach ostatniego tomu serii autor zawrze historię kształtujących się młodych państw ludzi na Ziemi, odkrytej przez nich na nowo. Myślałam, że znów spotkam tak dobrze znanych bohaterów, których zdążyłam już polubić lub znienawidzić, którzy tak często byli dla mnie zaskoczeniem i zmuszali mnie do zmiany myślenia o nich samych. Card jednak nie spełnił tych moich zamysłów, lecz poszedł krok dalej.
Od lądowania grupy z Harmonii minęło już kilkaset lat, a potomkowie pierwszych osadników urośli w siłę i liczbę, założyli swoje państwa i żyli w nich tak, jak tylko ludzie potrafią - czyli ogólnie głośno i swarliwie.
Z dawnych postaci pozostały tylko Naddusza i Shedemei, dzięki powłoce gwiezdnego sternika i hibernacji na "Basilice" wciąż młoda i pełna energii. Obie z wielką uwagą śledziły z okołoziemskiej orbity losy nowej cywilizacji poszukując znaków działania Opiekunki Ziemi, poszukując jej samej i próbując zrozumieć jej plany względem ludzkości.
Sama Opiekunka zaś zaczęła znów działać zsyłając prawdziwe sny swoim podopiecznym. Jeden z takich snów doprowadził do powrotu części społeczeństwa Darakemby, jednego z królestw Nafaitów. Ludzie ci opuścili swą ojczyznę nie chcąc jej dzielić z aniołami, jednak po latach pojęli, że symbioza tych dwóch gatunków nie jest zła.
Gorzej sprawa miała się z kopaczami, ludem ziemi. Szczoropodobne istoty żyjące w kopanych przez siebie norach nie cieszyły się zbyt wielką estymą w społeczeństwie, były niewolone i wykorzystywane do ciężkich prac. Co więcej, w Darakembie pojawiła się nowa religia głosząca, iż Opiekunka Ziemi nie istnieje, zaś kopacze są ochydnymi i plugawymi stworami, które należy jak najprędzej wytrzebić. Na czele zgromadzenia stanęli czterej królewscy synowie i Akma, niegdysiejszy niewolnik żyjący w nienawiści do kopaczy-nadzorców. Dla kontrastu ojciec Akmy, Akmaro, był głosicielem religii Opiekuna Ziemi, którą początkowo wyznawali prawie wszyscy mieszkańcy kraju. Konflikt na tle religijnym i rasowym z czasem coraz bardziej się zaostrzał, a z jego powodu cierpiały nie tylko poczciwe kopacze.
Shedemei wraz z Nadduszą postanowiły działać i wymusić działanie także na Opiekunce Ziemi. W stolicy pojawiła się więc... Szkoła Rasaro, prowadzona przez nieznajomą o imieniu legendarnej żony herosa, Shedemei, Tej Nigdy Niepogrzebanej. Szkoła cieszyła się popularnością i miała czarną sławę, bo dyrektorka mieszała nie tylko dzieci bogatych i biednych, ale też potomków wszystkich trzech ras, a nauczyciele byli nie tylko ludźmi i aniołami, ale też kopaczami.
Sprawę skomplikowało jeszcze przedziwne znalezisko na skraju usianego kośćmi pustkowia.
Ostatnimi czasy z każdą przeczytaną książką Carda czuję rosnącą sympatię do tego autora. Nie zawiódł mnie i tym razem i jedyne, czego żałuję w związku z Dziećmi Ziemi to fakt, że to już ostatni tom serii, że nie spotkam już podopiecznych Nadduszy i Opiekuna Ziemi. Mam też sporo pytań, na które nie znalazłam odpowiedzi, lecz pozostawia to pole do radosnej spekulacji*. Koncepcja Opiekunki Ziemi byla dla mnie tyleż szokująca, co dla bohaterów i chciałabym się o niej dowiedzieć więcej. Intrygują mnie dalsze losy cywilizacji na Ziemi oraz tych, którzy jeszcze na nią nie wrócili.
Card skupił się w tym tomie głownie na pokazaniu, w jaki sposób działają i myślą spoleczeństwa oraz jednostki. Akcja wynikająca z ich zachowań i przemyśleń także jest ważna. Ja sama ze szczególną uwagą śledziłam losy gwiezdnej sterniczki i jej rozmowy z superkomputerem. Także jej pobyt i działalność na Ziemi budziły moją głęboką ciekawość. Czekałam i myślałam: "O, pokaż im, że jesteś TĄ Shedemei!..." Stosunek nowego zgromadzenia do Pieczy, a szczególnie kopaczy, był kolejną fascynującą rzeczą. Okazuje się, że ludzkość po tylu latach nie zmądrzała zbytnio i nadal z trudem uczy się życia w zgodzie z innymi i poszanowania tych, którzy inaczej wyglądają lub wierzą w coś innego. Czegóż trzeba, żeby ludzie opamiętali się trochę i zaczęli dostrzegać fakt, że "inny" nie oznacza "gorszy"? Ale Opiekunka - jak się okazało - miała już swoje plany i nawet machinacje Shedemei i Nadduszy nie mogły ich zmienić.
Z całej książki najbardziej podobała mi się jedna wypowiedź, którą można sprowadzić do tego zdania: "Niech każdy z nas próbuje być takim Opiekunem Ziemi i stworzyć wokół siebie oazę spokoju, miłości i tolerancji".
Miłym dotatkiem do książki jest mapa (kiedy tylko ją zobaczyłam pomyślałam: "O, mappa!"**). Ponadto mamy kolejną dawkę imionologii***. Nie dość, że część imion postaci z książki jest już i tak trudna do spamiętania i wymówienia, autor wymyślił jeszcze do nich przyrostki i przedrostki będące tytułami honorowymi. Choć myślałam, że utrudni mi to zapamiętanie postaci i połapanie się w ich mnogości, to jednak udało mi się całkiem nieźle opanować tę koncepcję. I na koniec - dodatek dotyczący geografii, przemian geologicznych na Ziemi i królestw nowej cywilizacji - niczym wisienka na torcie.
Polecam - nie tylko fantastom, ale wszystkim - gorąco i usilnie. Warto sięgnąć po tę książkę, bo to i mądra historia ucząca czegoś o ludziach i ich postępowaniu, ale i kawałek dobrego sf, gdzie superkomputery nadzorują powroty na Ziemię.

Ocena - 6
*I fanficków :)
**"Ziemia to nie Dysk, Ziemia to nie Dysk. Ziemia to nie Dysk..."
***Nie było takiego słowa? Teraz już jest :p

Książkę ootrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka
Opinia na LubimyCzytać

8 komentarzy:

  1. Jejku, ma przeogromną ochotę na tę książkę. :) Chciałabym przeczytać ją jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki pewnej, ostatnio czytanej książce tego autora z chęcią sięgnę i po tę serię, o której już wiele dobrego słyszałam. Twoją recenzję przeczytałam zatem pobieżnie, gdyż nie chciałam sobie psuć zakończenia jeszcze nie rozpoczętej przeze mnie serii :) Ale Twoja opinia tylko mnie utwierdziła, że jak najszybciej muszę się za to zabrać i naprawić mój błąd :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, przeczytaj! :D
      PS - książki fajnie wyglądają koło siebie na półce **

      Usuń
  3. Nie moje klimaty, ale na prezent dla kolegi będzie jak znalazł.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książki tego autora znajdują się w czołówce mojej listy "must have"!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak widać, Card jak zwykle w formie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jestem bardzo ciekawa książek tego autora i mam nadzieję, że czym prędzej będzie mi dane się z nimi zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte