24 lutego 2011

47: Czas bliźniaków - Margaret Weis, Tracy Hickman.

Autor: Margaret Weis, Tracy Hickman
Tytuł:
Czas bliźniaków
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok:
2004

No więc tak długo nic nie publikowałam, bo nadrabiałam zaległości w czytaniu i przy okazji zmagałam się z tym... Błagam was, ostrzeżcie innych!
No więc, w roku 1996 wydawnictwo Zysk i S-ka wydało, a w 2004 wznowiło pierwszy tom cyklu Legendy z sagi Dragonlance, pióra, czy raczej piór, Margaret Weis i Tracy'ego Hickmana. Tu macie stronę książki: Czas bliźniaków. gdzie możecie zapoznać się z opisem.
No cóż, jeśli chodzi o fabułę... Jest dość przewidywalna, ale dająca się przeczytać. Po zakończeniu Wojny Lancy na Krynn powrócił pokój i powoli wszystko wracało do ładu. No, prawie wszystko. Raistlin został głównym złym, poza Kitiarą, która skupiła wokół siebie niedobitki armii Królowej Ciemności, Takhisis. Co więcej mag, teraz noszący czarne szaty, miał plan zrzucenia owej królowej z tronu i zajęcia jej miejsca. W tym celu udał się w czasie do dni tuż przed Katalkizmem żeby móc się uczyć od wielkiego maga Fistandantilusa (tak, Piotrek, na Krynnie też mają konkurs głupich imion i nazw :P). W pogoń za nim podążają: zakochana w Raistlinie Crysania, kapłanka Paladine'a i Caramon wraz z Tasem (choć ten drugi raczej przez przypadek).
No cóż, nie zapowiadało się jakoś szczególnie fantastycznie porywająco. I nie było, naprawdę, porywające. Książka co prawda trzymała się kupy, ale to dość nieprzyjemna kupa.
Opowieść po prostu nudzi i nuży. Tylko fanatycy Dragonlance i wielcy fani Raistlina mogą przebyć odmęty tych kartek z taniego papieru, zadrukowanych dość drobną czcionką. Po kilkunastu stronach musiałam robić przerwy, bo oczy zaczynały piec, a głowa opadała sennie.
W zasadzie książka jest o tym, że jeśli coś robi się z miłości, to na pewno skutki będą dobre, co jak dla mnie jest nieco naciągane. Jest też o poznawaniu siebie i ogólnie o walce dobra ze złem. Zło owo uosabia tutaj Raistlin, czarodziej Czarnych Szat (wcześniej był nautralny), którego nie można tak jednoznacznie wsadzić do szufladki "be, niecacy". Dobro ma jeszcze bardziej dziwnych reprezentantów - kapłankę, która tak się zagapiła na niebiosa, że wlazłaby w pokrzywy i nie zauważyłaby tego (przy czym zakochała się w najgorszej wredocie dostępnej w tym  świecie), wojownika, który się rozpił i, przodkowie!, kendera. Tak, drużyna co się zowie. A przez większość książki to kender ma najwięcej rozumku.
Jak pisałam wcześniej, książka li i jedynie dla hardkorowych fanów Dragonlance. Niby nic nie mam do niej, w końcu przeczytałam i przeżyłam, ale jak o niej pomyślę, to chce mi się spać...

Ocena - 3

20 komentarzy:

  1. Na sam widok nazwisk Wais i Hickman dostaję drgawek i nudności...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jeszcze nie, ale jak skończę z Raistlinem, to pewnie będę dostawać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, ja mam "Tajemnice smoka" tych autorek do recenzji dla Valkirii. Termin minął we wtorek, ale naczelny (ZNOWU!) chory, layout nowy wprowadzają, to trochę się będę ochrzaniać, ale cii ;)
    Ale ogółem po 50 stronach lektury powiem tyle - TRAGEDIA! A co będzie dalej, to aż strach pomyśleć :/

    OdpowiedzUsuń
  4. A tych stron aż tyle... Ja przez tę tuaj brnęłam cztery długie dni... BTW Tracy Hickman to facet, żeby było weselej.

    OdpowiedzUsuń
  5. niefart, ja właśnie zrecenzowałam całkiem pierwszy tom z tej serii i widać, że nie warto w to brnąć :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Heh. Ja 4 dni brnąłem przez "Pompę nr 6/Nakręcaną dziewczynę". Sporo tekstu, ale przy lekturze trzeba myśleć. A teraz mam do recenzowania 25 książek, to chwilę do Valkirii nie pojadę raczej.

    OdpowiedzUsuń
  7. papierowa latarnia - po pierwszym zetknięciu zrobiłam sobie 4 lata wolnego od sagi i właściwie nie miałam zamiaru jej ruszać, ale znajomy mnie namówił do kronik Riastlina .

    Fenrir - tu chociaż mysleć nie trzeba przy lekturze :> Oj, to straszliwie dużo jest, nie zazdroszczę Ci...

    OdpowiedzUsuń
  8. Dużo? Raczej miłe tytuły. "Akacja", trylogia Czarnego Maga, "Kroniki Czarnej Kompanii", sporo Adriana Czajkowskiego i kilka historycznych. Ale kilka szmir jednak jest :-|

    OdpowiedzUsuń
  9. To się zawsze tak trafia. Ale dzięki temu te fajne są jeszcze fajniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  10. No niestety książka nie dla mnie, więc nawet nie będę się za nią oglądać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Raczej nie dla mnie. Żeby "przetrwać", trzeba być fanem serii, której raczej nie znam;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Imiona bohaterów mnie przeraziły. Oj, nie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nobby Noobs, Marchewa Żelaznywładsson, Angua, Colon, Vimes... Co w tym strasznego?

    OdpowiedzUsuń
  14. Lena173 - mi polecono, wiec uznałam, że powinnam ostrzec ludzkość :>

    Dusia - nie jestem znawcą ani fanem, ale udało mi się przetrwać, bo miałam herbatę :P Bez niej nie dałabym rady

    Elina - imiona tu to nic. Menzoberrazan to dopiero piękna nazwa ;P

    Fenrir - :) to nie ten świat...

    OdpowiedzUsuń
  15. Myślałem, że komentuję Prawdę... Shit happens :-|

    OdpowiedzUsuń
  16. książka nie w moim stylu ale mimo wszystko dobrze wiedzieć by się nigdy nie dać namówić.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem boski! Przeczytałem Tajemnicę smoka, nie tracąc zmysłów!

    OdpowiedzUsuń
  18. Varia - o to właśnie mi chodzi. Lepiej poświęcić ten czas na coś lepszego.

    Fenrir, szczere gratulacje (wiem, co musiałeś przejść :P)

    OdpowiedzUsuń
  19. Alannada, napisz do mnie na dawidwiktorski@gmail.com

    sprawa jest ;-)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte