14 stycznia 2017

286: Nura: Rise of the Yokai Clan - reż. Junji Nishimura

Reżyseria: Junji Nishimura
Tytuł: Nura: Rise of the Yokai Clan (Nurarihyon's Grandson / ぬらりひょんの孫 / Nurarihyon no Mago)
Rok: 2010
Liczba odcinków: 27
Sezony: 1

Tym razem opowiem wam o anime, które poleciła mi siostra. Powiedziała, że są tam yokai, więc nie miałam wyjścia, musiałam to sprawdzić. Tak naprawdę próbowałam oglądać tę serię już wcześniej, ale jakoś nie mogłam prejść poza intro.

W skrócie jest to historia Rikuo, młodego chłopaka, który był w 1/4 yokai. W dzień był on zwykłym człowiekiem, chodził do szkoły i miał przyjaciół, zaś w nocy zmieniał się w yokai o najgłupszej fryzurze, jaką dane było mi oglądać od czasów Dragon Ball Z. Żył on w wielkim, starym domu wraz z całą swoją rodziną yokai i próbował pogodzić obie swoje części, chęć przebywania z kolegami z klubu paranormalnego i obowiązek stania się następcą głowy klanu, jego dziadka. Jakby tego było mało do miasta przybyła zdolna dziewczyna specjalizująca się w zwalczaniu yokai, a niedługo później klan Nura musiał stawić czoła wrogom zarówno wewnętrznym jak i zewnętrznym.
Podobało mi się, jak wraz z postępem fabuły Rikuo powoli uczył się akceptować obie swoje części, a także jak starał się ukryć istnienie yokai przed kolegami z klubu, przy okazji chroniąc ich przed wrogami swojego klanu na tyle, na ile mógł. Jego nocna forma miała być w kontraście do dziennej pewnym siebie, silnym i tajemniczym osobnikiem, ale niestety fryzura rujnowała mi to wrażenie całkowicie. Bardzo fajną postacią była Yuki Onna, yokai władający lodem. Miała bardzo ładną fryzurę, była niezwykle lojalna, impulsywna i zabawna, ale niestety musiała też mieć crusha na głównego bohatera. Tengu wypadły nieźle jako sprawna i silna drużyna. Poza tym wielu innych członków klanu Nura spodobało mi się, chociażby kocie yokai czy Kappa.
Co do ludzi... Przewodniczący klubu paranormalnego miał być elementem komicznym, ale tak naprawdę nie śmieszyło mnie to, jak bardzo chciał spotkać yokai i nigdy mu się to nie udawało. Dziewczęta z klubu były z wyglądu tak podobne do siebie, że często je myliłam. Ogólnie większość postaci dostała zestaw kilku cech i wokół nich budowany był ich charakter, choć nie zawsze był on jakoś szczególnie rozbudowany. Wątek łowczyni yokai był przewidywalny, tak samo jak wątek romansowy. Na szczęście mogłam je zignorować i skupić się na humorze i konfliktach między yokai.
Twórcy zrobili, co mogli, by zaprezentować odbiorcom całą gamę różnych istot z folkloru japońskiego, od tengu, przez tanuki do yokai przedmiotów nieożywionych. Poza tym powracający motyw kwiatów wiśni był miłym dodatkiem. Ścieżka dźwiękowa była całkiem nijaka, poza jednym czy dwoma kawałkami. Sceny walk były dość ciekawe.
Główni wrogowie spoza klanu byli skopani. Wszyscy, jak leci. To znaczy może komuś się podobali, ale dla mnie byli nijacy i strasznie stereotypowi. Najbardziej zabolało mnie to, jak bardzo nijaki był Inugami, chłopak mogący zmieniać się w wielkiego psa (z opcją odczepialnej głowy). Wiązałam z nim spore nadzieje, bo oglądałam to anime zaledwie miesiąc po tym, jak obejrzałam Inuyashę po raz pierwszy*. Inugami od pierwszych chwil jednam miał pozostać postacią ślepo lojalną wobec swego szefa, do tego całkowicie oddaną nienawiści do ludzi. Poza tym potrafił całkiem normalnie mówić z wywieszonym językiem. Po pierwszej minucie jego pobytu na ekranie wiedziałam dokładnie, co się z nim stanie. Reszta podkomendnych Największego Wroga miała dużo mniej czasu na przedstawienie się odbiorcy i w sumie los żadnego z nich mnie nie poruszył.
Z tego, co widzę, anime było kontynuowane, może spróbuję się zapoznać, ale jeszcze nie wiem.
Ogólnie to anime nie jest wybitne. Owszem, ma całą masę motywów z folkloru japońskiego, ale fabuła jest przewidywalna, postaci poza paroma wyjątkami raczej niegłębokie, perypetie bohaterów nie angażujące, a punkt kuliminacyjny słaby. Jednak nie będę odradzać obejrzenia tej serii, nie jest długa, nie nuży, jes całkiem dobrym wyborem na zabijacz czasu w zimowe mrozy.

Ocena - 4*nie pytajcie, ile razy obejrzałam to anime do teraz. Naprawdę nie chcecie wiedzieć. W ogóle koniecznie sprawdźcie tag #InuYasha :3

3 komentarze:

  1. Z japońskich anime to dawno temu oglądałam "Czarodziejkę z księżyca" i nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię anime, więc nie obejrzę, ale... z tymi fryzurami mnie rozwaliłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie, ta fryzura jest co najmniej śmieszna :D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte