20 stycznia 2017

288: Łowca dusz - Junji Nishimura

Reżyseria: Junji Nishimura
Tytuł: Łowca dusz (Soul Hunter / Hoshin Engi /封神演義)
Rok: 1999
Liczba odcinków: 26
Sezony: 1

Bardzo dawo temu, w czasach RTL7, kiedy jeszcze anime leciało w naszej telewizji, a dzieciaki ćwiczyly jeszcz Kamehameha codziennie*, w popołudniowym bloku kreskówek z importu pojawił się ten tytuł. Puszczono go tylko raz, ale ja byłam pod tak dużym wrażeniem, że do dziś potrafiłam zanucić część openingu. Postanowiłam więc odświeżyć ten serial i o nim opowiedzieć. Zapnijcie pasy, bo będzie o bardzo starym anime.
W cesarstwie rządził cesarz. A cesarzem rządziła czarodziejka Da Ji (Dakki). Niewiasta ta oczarowała ceesarza i przejęła władzę, siejąc zamęt i uciskając lud. Mędrcy z góry Kunlun postanowili ukrócić jej złe uczynki i posłali na ziemię młodego czarnoksiężnika Taikuna z misją. Mial on upolować 365 dusz złych ludzi i uwięzić ich w jednym miejscu, dzięki czemu także dusza Da Ji miała zostać pochwycona, a świat ludzi wróciłby do stanu pokoju. Taikun dostał na drogę zwój z imionami, magiczną broń i boskiego zwierzaka, wyglądającego jak hipopotam (dla mnie do dziś jest Muminkiem) noszącego imię Spushan. Z czasem do teamu Taikuna miało się przyłączyć więcej osób, które chciały pokonać Da Ji lub po prostu pobić się trochę.Wśród postaci bardzo podobał mi się kiedyś general Fun Faze i królowa, pamiętam, że lubiłam też czarnoksiężnika Yozena, który umiał zmieniać postać. Przy okazji rewatchu utwierdziłam się w swojej sympatii dla pierwszej żony cesarza oraz dwóch jej synów - szczególnie młodszy książę był uroczy. Wśród głównych protagonistów prym wiódł Taikun, który z jednej strony zgrywał często idiotę, ale z drugiej zawsze starał się działać sprawiedliwie i w miaręmożliwości nie krzywdzić ludzi oraz dawać im wybór. Także czcigodny Chi Han, władca zachodniej prowincji, był w grupie moich ulubieńców, bo był mądry i sprawiedliwy. Da Ji była sprytną lisicą, umiała dobrze sobie radzić zarówno przy pomocy magii jak i zwykłych intryg.
Akcja rozgrywała się w XI wieku, ale po pierwsze twórcy nie stronili od wykorzystywania rzeczy z późniejszych czasów, po drugie zaś wszędzie roiło się od słów współczesnycb. Jest szansa, że to wina słabego tłumaczenia polskiego, ale wciąż ma się chęć uderzyć głową w ścianę, jak się słyszy bohatera pytającego, czy jakiś (chyba) magiczny mechanizm jest „bombą zegarową”, nie wspominając już o innych wypowiedziach spotykanych raczej w mowie dzieciarni z najtisów, a nie XI-wiecznych obywateli cesarstwa. Poza tym sens wypowiedzi chyba dość często umykał, a anime przeszło przez poważną ccenzrę, bo dość często można się było pogubić w akcji z powodu tego, że czegoś jakby brakowało. Poza tym tłumacze wykazali się sporą autonomią w zmienianiu imion postaci, dzięki czemu przy robieniu researchu miałam poważnego mindfucka. Ponadto dialogi wypadały często bardzo, bardzo słabo, bo roiło się w nich od napuszonych tekstów.
Poza tym jaki idiota nie umie odmienić słowa „android” poprawnie? Tak, androidy też tam były. Z tym, że były - jak chyba wszystkie bronie nieśmiertelników - konstruowane z wykorzystaniem magii, a nie techniki. Kto ich tam wie, nikt nam tego nie wyjaśnił.
Akcja została oparta na antycznej historii bodajże z Chin. Na pewno motyw wędkowania był zaczerpnięty z opowieści o błyskotliwym strategu chińskim. Humor był raczej specyficzny, tak samo jak wygląd postaci. Pomijam już boskie zwierzaki, bo to temat na jakąś pracę naukową, ale sami bohaterowie potrafili wyglądać niezwykle. W architekturze i strojach starano się oddać ducha Dalekiego Wschodu, także muzyka grana przez Chi Hana była bardzo klimatyczna. Sceny walk bywały nieco poplątane, a moce magicznych broni nie zawsze wyjaśniane. ale dało się to przeżyć. Sountrack był raczej średni, poza bardzo fanym openingiem i endingiem, który choć ładny zawsze jakoś mi nie pasował do tego klimatu.
Czy polecam? W sumie trochę tak, choć raczej fanom starych anime. Historia czasami jest ciut zagmatwana, dialogi mocno leżą, mnóstwo fajnych wątków nie zostało rozwiniętych, tak samo jak wiele postaci dostało za mało czasu, by zyskać sympatię czy antypatię. Mam wrażenie, że byłoby łatwiej zrozumieć, cóż tam się działo po przeczytaniu mangi, ale na to w moim przypadku się nie zanosi. Mimo to mi się dość przyjemnie, może z powodu nostalgii.

Ocena - 5
*Kogo ja oszukuję, niektorzy wciąż ćwiczą :D ~staje w rozkroku~ Kame-hame-HAAA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte