19 stycznia 2017

287: Inuyasha the Movie: Affections Touching Across Time (2001) - reż. Toshiya Shinohara

Reżyseria: Toshiya Shinohara
Tytuł: Inuyasha the Movie: Affections Touching Across Time (映画犬夜叉 時代を越える想い Eiga Inuyasha: Toki o Koeru Omoi)
Rok: 2001

No, to przyszła pora na to, by opowiedzieć wam o moich odczuciach po obejrzeniu pierwszego z filmów o przygodach pewnego hanyo i jego drużyny.
Film na fandomowej wiki jest na liście gdzieś po końcu drugiego sezonu, można więc chyba założyć, że jego akcja będzie miała miejsce gdzieś w tym czasie.
Na początku widz dostał małe wprowadzenie, będące dużym skrótem tego, co się w anime działo i z jakich postaci składać się ma team protagonistów. Cała ta część infformacyjna została wpleciona w walkę z przerośniętym skorpionem.
Fabułę można opisać w prostych słowach - pojawił się syn wroga, którego dawno temu sprzątnął ojciec Inuyashy i Sesshomaru. Syn potrzebował zdobyć moc ojca i zemścić się, do czego wymagane było użycie Tessaigi, miecza, który Inuyasha odziedziczył po Inu no Taisho. W tym celu postanowił zwabić naszego hanyo i wkręcić go w użycie miecza w określonej lokacji. W tym samym czasie dwie jego podwładne poszły zająć się Miroku i Sango, chyba głównie po to, by ta para nie pokrzyżowała im planów. Albo po prostu chciały mieć jakieś zajęcie.
Spotkanie Kikyo i Sesshomaru wyszło całkiem dobrze, ale za to jej decyzja o odesłaniu Kagome nie do końca zgrywała się z jej postępowaniem w anime w tym czasie. Podobało mi się to, że Miroku i Sango dostali własne walki. Z jednej strony to, że Sango została zmuszona do walki ze swą przyjaciółką, która zwykle była jej towarzyszem broni, było dość ciekawe, ale z drugiej to byla jednak bardzo wyraźna klisza, w której zasadniczo ciężko było dopatrzeć się elementów oryginalności. Motyw strzelania z łuku do Inuyashy nie wypadł tak mocno z powodu tego, że już widziałam podobne akcje w serialu. Serio, dziwię się, że chłopak nie wyrobił sobie jeszcze odruchu chowania się na widok łucznika.
Główny zły był nijaki i nudny, wyszedł mocno na potwora tygodnia, który najpierw trochę wysługiwał się swoimi podwładnymi, potem zaś siedział i mówił, jaki jest potężny oraz dawal się atakować protagonistom okazjonalnie samemu atakując. Poza tym na koniec wyglądał bardzo, bardzo głupio.
Wprowadzenie na początku bylo dość dobrym rozwiązaniem - co prawda dla fanów to nie było potrzebne, ale gdyby ktoś zacząć oglądać film nie znając mangi albo serialu, to czułby się trochę skonfundowany. Także na plus i minus zarazem można policzyć soundtrack - nie jest to oryginalny soundtrack do filmu, twórcy po prostu wzięli gotowe kawałki z anime. Sprawiło to, że film mocno zakodował mi się w głowie jako „nieco dłuższy odcinek”, poza tym choć bardzo lubię soundtrack do anime, to naprawdę liczyłam na jakieś nowe kawałki. CGI było kiepskie, ale za to sekwencje walk bardzo płynne i miło się je oglądało.
Strasznie podobały mi się scceny po powrocie Kagome do jej czasów i wcześniej, kiedy zimowy wiatr strącił kwiaty ze świętego drzewa na podwórku światynnym. Tchnęły one melancholią i tworzyły fajną atmosferę nieuchronnej zagłady.
Poza tym okropnie podobała mi się scena pod koniec filmu, kiedy święte drzewo połączyło przeszłość i przyszłość. Nie działo się tam może strasznie dużo, ale bardzo podobała mi się atmosfera stworzona w tych scenach.
Ogólnie polecam fanom serii, a także innym lubiącym anime. Ostrzegam, że nie jest to najlepszy - moim zdaniem - z filmów z tego świata, ale ogląda się go bezboleśnie, a nawet ze sporą przyjemnością.

Ocena - 7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte