Reżyser: Genndy Tartakovsky
Tytuł: Hotel Transylwania
Rok: 2012
Ja mam naprawdę jakąś słabość do animowanych filmów, no. Kiedy dowiedziałam się o filmie od znajomego postanowiłam go obejrzeć. Kolega przestrzegał mnie przed polskim dubbingiem piosenek, ale uznałam, że bez ryzyka nie ma zabawy.
Więc tak... Przebolałam początkową piosenkę tatusia do córeczki, obejrzałam i oto, co mam do powiedzenia na temat wampirzego hotelu, ostoi dla potworów.
Hrabia Dracula, w trosce o dobro córki, której matka, a ukochana wampira, wzięła i umarła w jej wczesnym dzieciństwie, a także zatroskany o losy innych potworów, zbudował ostoję dla powyższych. Zamek na odludziu, strzeżony przez zombie i inne indywidua, okazał się całkiem dobrym pomysłem.
Do czasu, aż córeczka podrosła. Pomimo tego, że tatuś karmił ją opowieściami o złych i strasznych ludziach mała była bardzo ciekawa świata na zewnątrz i okropnie chciała poznać kogoś w swoim wieku.
Ponieważ życie bywa okrutne, a niekiedy dowcipne, jej życzeniu w pewien sposób stało się zadość.
Na kolejną rocznicę urodzin panny Dracula* do hotelu zjechała się cała masa potworów - od zjaw, szkieletów i Frankenstaina, po wilkołaki, zombie i co tam jeszcze. Wszystko jest kolorowe, radosne i przyprawia niekiedy o drgawki oka. Cała ferajna bawiła się radośnie i ukazywała widzowi, że potwory to są jednak fajni goście.
W pewnej chwili do zamku dostał się jednak żywy - młody, nieco kopnięty chłopak (pewnie studiował kulturoznawstwo). Dracula, przez szereg nieporozumień i wypadków, zdołał ukryć przed resztą potworów, że chłopak nie jest kuzynem Frankensteina, ale z paniką zobaczył, że młodzi mają się ku sobie. Jak wybrnął z całej sytuacji i jak to wszystko skończyło się dla potworów możecie sobie zobaczyć w kinie.
Od strony wyglądu - ładne to nawet, owszem, ale bez szału z mojej strony. Żadna kreacja nie podobała mi się jakoś szczególnie, gagi też nie rozbawiły mnie za bardzo, a scen, które naprawdę mi się spodobały było ze trzy - w tym wyścig na stołach.
A teraz moje pytanie. Dziewczyna miała sto kilkanaście lat, tak? Matka umarła gdy mała była jeszcze w pieluszkach, tak? Ale potem mamy dialog, który wskazywał, że śmierć pani Dracula zdarzyła się czterysta lat przed akcją filmu... Ale może to ja pokręciłam...
Czy polecam? Zasadniczo tak, choć film nie należy do zjawiskowych, ot, dla rodziny na sobotni czy niedzielny wieczór.
OcenaWciągliwość - 4
Wygoda oglądania - 3
Jak bardzo mi się podobało? - 3
*Blade approves