Pora już późna, w sam raz na zajmowanie się horrorami i innymi opowieściami jeżącymi włos na głowie (i nie mówię tu o sadze Zmierzch, choć budzi ona mój atawistyczny lęk). Stephena Kinga nie muszę chyba nikomu przedstawiać, prawda? Każdy miał w swoich rękach choć jedną jego powieść.
Dziś pragnę zwrócić waszą uwagę na Cmętarz zwieżąt, wydany przez wydawnictwo Prószyński i S-ka w 2009 roku (strona książki na stronie wydawnictwa: Cmętarz zwieżąt). Wcześniejsze wydanie, z 1991 ukazało się pod tytułem "Smętarz dla zwierzaków" nakładem wydawnictwa AS-Edition.
Kiedy młode małżeństwo z dwójką małych dzieci i kotem Churchilem wprowadziło się do domu przy ruchliwej drodze nie wiedziało jeszcze, że to nie był najlepszy pomysł. Główny bohater, ojciec rodziny, bał się, że pieszczoch córeczki wpadnie pod koła przejeżdżających notorycznie ciężarówek. Jak licencjonowany jasnowidz przewidział zachowanie chodzącego własnymi drogami futrzaka, który chyba z zemsty wpadł pod TIRa (wysterylizowali go jego kochani właściciele to niech mają!).
Z pomocą zdesperowanemu tacie, który był jak na razie jedynym świadkiem tego raczej gwałtownego zejścia, przyszedł sąsiad. Tacy sąsiedzi to skarb, ot co. Otóż staruszek, znany jako Crandall, zaprowadził naszego bohatera, Louisa, w miejsce, w którym nikt mądry nie zakopałby koteczka. Ale Louis zakopał go z entuzjazmem, choć bez większej nadziei.
I koteczek następnego dnia wracił, mruczący i zadowolony z siebie, za to pachnący raczej ziemią niż kotem. Louis zauważył, że pupil rodziny zachowywał się nieco niecodziennie, ale starannie nie zwracał na to uwagi starając się zapomnieć o wydarzeniach z uroczyska, na którym zakopał słodką kicię. Jak na mądrego lekarza przystało nie zwracał uwagi, że Churchil "ożył, ale nie wrócił".
Aż pewnego dnia pod ciężarówkę wpadł jego synek. Przed Louisem, który nie mógł się pogodzić ze śmiercią dziecka, stanęła pewna możliwość. Czy z niej skorzysta?
Typowa książka Kinga, ze wszystkimi znamionami potrzebnymi powieści do stania się wspaniałą lekturą. Niesamowita atmosfera, świetna lektura, choć dość opasła.
Wniosek z książki: Nekromacja nie jest dla każdego! Zapoznaj się z treścią ulotki lub skonsultuj z nekromantą lub farmaceutą.
Książka w kolejce do kupienia. Mam nadzieję, że jeszcze w styczniu ją zdobędę :)
OdpowiedzUsuńŻyczę zatem, aby jak najprędzej pojawiła się na Twojej półce, bo jest naprawdę niezła.
OdpowiedzUsuńZ początku nie miałam na nią ochoty, ale jakoś tak po Twojej recenzji mam ochotę zobaczyć czy nie ma jej w bibliotece ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że książka spodoba Ci się tak bardzo, jak i mi :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Kinga, "Cmentarza..." jeszcze nie czytałam, ale w najbliższym czasie napewno sięgnę do tej książki
OdpowiedzUsuńJa właśnie od tej książki zaczęłam swą przygodę z Kingiem, co prawda miałam wtedy w rękach to starsze wydanie
OdpowiedzUsuń"Z zemsty wpadł pod TIRa" — najbardziej epickie zdanie w powyższej recenzji xD Odświeżałam sobie tę książkę parę miesięcy temu i stwierdziłam, że choć za drugim razem już tak nie straszy, w dalszym ciągu jest smakowitą lekturą. Kingowi świetnie wyszła atmosfera narastającej z wolna, niczym szkolna hodowla pleśniaka białego, grozy. Moje ulubione fragmenty to przede wszystkim nocne wędrówki zdesperowanego Louisa w tę i nazad przez upiorne moczary, gdy niemal czuje się na karku oddech... Czegoś 8)
OdpowiedzUsuńTak à propos:
http://www.youtube.com/watch?v=xAwz0tEiPEc
a przede wszystkim (zorientowani wiedzą, dlaczego):
http://www.youtube.com/watch?v=Q2Yb145eIIE
właśnie czytam Kinga ;)
OdpowiedzUsuńLiczę, że podzielisz się wrażeniami z lektury
OdpowiedzUsuń