Autor: Mercedes Lackey
Tytuł: Strzały królowej (Arrows of the Queen)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok: 1994
Strzały królowej to pierwszy tom trylogii Heroldów Valdemaru. Książkę wydało wydawnictwo Zysk i S-ka w 1994 roku (Strona książki na stronie wydawnictwa: Strzały królowej).
Tytuł: Strzały królowej (Arrows of the Queen)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok: 1994
Strzały królowej to pierwszy tom trylogii Heroldów Valdemaru. Książkę wydało wydawnictwo Zysk i S-ka w 1994 roku (Strona książki na stronie wydawnictwa: Strzały królowej).
Cała trylogia to jedna z moich dwóch ulubionych trylogii z całego cyklu o Heroldach. Dużym plusem niniejszej książki jest to, że możemy zobaczyć, jacy ci Heroldowie byli przed założeniem Bieli i jak przebiegała ich nauka.
Opowieść zaczęła się kiedy główna bohaterka, Talia, miała czternaście lat. Była ona (Talia, nie opowieść) mieszkanką Grodu Senów, członkinią zamkniętej, ksenofobicznej społeczności, która uważała kobiety za całkowicie poddane mężom i ojcom. Teoretycznie lud ten także zaliczał się do Valdemaru, ale jakoś szczególnie się nie integrowali z resztą państwa, a Heroldów uważali, łagodnie mówiąc, za organizację osób o wątpiwej moralności i cnocie.
Talia była marzycielką, poza tym dużo czytała i bardzo chciała zostać Heroldem (naczytała się książek o Vanyelu ^^). Niestety, właśnie w czternaste urodziny żony jej ojca przekazały jej radosną nowinę, że jest już dość dorosła, żeby wyjść za mąż. I Talia, w obliczu takiego dictum, uciekła do swojego schowka, coby popłakać i poużalać się nad sobą, a także pomarzyć o tym, że jednak zostaje Heroldem.
Z marzeń owych wyrwał ją dźwięk dzwoneczków, które mocowało się do uprzęży, wypełzła więc ze swego schowka na skarpie, ale tak nieszczęśnie, że zsunęła się na drogę biegnącą dołem. Drogą ową biegł samotny Towarzysz, który zatrzymał się żeby nie przebiec po niej. Talia uznała, że odprowadzi go (biedaczek się zgubił albo uciekł Heroldowi [ale w tych Grodach uświadomieni ludzie żyli, ale co się dziwić, głupi ksenofobi {Co, nie było takiego słowa? Już jest}]) do Kolegium Heroldów, mieszczącego się w stolicy i spróbuje się wkręcić do służby w Kolegium.
W przeciwieństwie do Talii my, czytelnicy, wiemy, iż Towarzysz o imieniu Rolan, wybrał ją na swojego nowego Herolda. "Nowego" ponieważ wcześniejszy partner Rolana zmarł niespodziewanie i w dość zagadkowych okolicznościach. Tak gwoli wyjaśnienia należy dodać, że w przypadku śmierci Herolda Towarzysze, poza Towarzyszem Osobistego Herolda Monarchy, umierają (Heroldowie w podobnym przypadku także, chyba że uda ich się powstrzymać od samobójstwa).
Tak, Talia ma zostać nowym Osobistym Królowej, zgadliście!
Po dotarciu do stolicy nasza bohaterka trafia na Heroldów, którzy muszą być ciężkim szokiem dla osoby wychowywanej w poczuciu własnej niższości, zamkniętej w sobie i nieufnej. Ponadto przyjdzie jej się zmierzyć z tymi, którzy wykończyli jej poprzednika, oraz Bachorem.
Książka jest w miarę przewidywalna, ale i tak ją lubię. Atmosfera panująca w Kolegium jest bardzo fajna, a poza tym opowieść dodaje wiele ciekawostek, które fani świata mogą wyłapać i wyjaśnia niektóre z pytań, które mogły narodzić się podczas czytania wcześniejszych tomów.
Żeby nie było, że tylko się gapię i nic nie gadam, niniejszym dokonuję autodemaskacji ;)
OdpowiedzUsuń(czy takie słowo w ogóle istnieje, btw?)
A że jak zwykle piszę mało zrozumiale i nie na temat, mam przynajmniej usprawiedliwienie: nie przepadam za twórczością pani Lackey :P
Od dzisiaj zaglądam jawnie ;)
Cieszę się, że zdecydowałaś się ujawnić :P Ja sama jestem raczej umiarkowaną fanką Lackey (choć w wakacje byłam wielką fanką). A jakie jej książki czytałaś?
OdpowiedzUsuńW sumie to jedną o przygodach Tarmy i Kethry ^^' ale jakoś mi nie podeszło i zniechęciło do całości :)
OdpowiedzUsuńTak nawiasem, pięknie się tu pozmieniało :) szacunek :)
A dzięki, bawię się ustawieniami. Pewnie i drugiemu blogowi się oberwie, ale na razie nie mam koncepcji. Tomy o Tarmie i Kethry były takie sobie, ja najbardziej lubię te bardziej zwiążane z Heroldami. Właściwie to jeśli sięgnęłaś po pierwszy tom o tych dwóch, to Ci się nie dziwię, że się zraziłaś, nie był najlepszy.
OdpowiedzUsuń