27 czerwca 2011

77: W północ się odzieję - Terry Pratchett.

Fani Tiffany Obolałej, znanej także jako Akwila Dokuczliwa, doczekali się nareszcie kolejnego tomu przygód młodocianej czarownicy z Kredy. W maju tego roku nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazała się W północ się odzieję (strona książki tutaj) Terry'ego Pratchetta, kolejny tom cyklu Świat Dysku, gdzie niebezpiecznie jest rzucać kamienieniami w okna wystawowe i korzystać z przypraw Nac Mac Feeglów nie znając ich dokładnego składu.
Od wydarzeń z Zimistrza minęło około dwóch lat, Tiffany od tego czasu wiodła zapracowany żywot czarownicy z Kredy, pełny braku snu, pracy, stresu i rzeczy z drugiej ręki. Tiffany podjęła pracę pełna chęci pokazania, że jest dobra w czarownictwie. I choć gospodarstwo, czyli teren podlegający opiece czarownicy, Tiffany było duże, to młoda czarownica postawiła sobie za cel i punkt honoru aby było to najlepiej prosperujące gospodarstwo ze wszystkich. Poświęca temu zadaniu wiele uwagi i sił kosztem życia prywatnego i snu.
Książka zaczyna się dość drastycznie, od kociej muzyki, którą tym razem spowodowało to, iż jeden z mieszkańców Kredy, pan Petty, pobił swoją ciężarną córkę Amber do tego stopnia, że straciła dziecko. Tiffany dopilnowała, aby dziewczyna znalazła się pod opieką keldy, a kiedy wróciła po maleństwo odcięła pana Petty'ego, który otrzeźwiawszy nieco postanowił z sobą skończyć, a to wszystko w przeciągu jednej nocy.
W tym samym czasie młoda czarownica zaczęła zauważać dziwne znaki, takie jak palący się zając czy stara czarownica pojawiająca się na kilka chwil i znikająca jak duch. W swojej głowie Tiffany zaczęła słyszeć pełen nienawiści głos istoty pragnącej jej śmierci.
Sprawę pogorszyła jeszcze nagła, acz łagodna i bezbolesna śmierć starego barona w przeddzień ślubu jego syna, Rolanda, i Letitii, wysoko urodzonej panienki przypominającej rozmokłą akwarelę. I choć Tiffany wyruszyła za Rolandem do samego Ankh-Morpork, aby go o tym powiadomić, została nagrodzona tylko wizytą upiora z piekła rodem, zepsutą miotłą i nocą w areszcie. A także spotkaniem z jedną ze sławniejszych wiedźm Dysku, która wyjaśniła jej, co ją ściga i skąd się wzięło, a także co zrobi, jeśli ją dopadnie. Upiór, okazało się, został przebudzony przez Tiffany kiedy ta pocałowała zimę i teraz poszukuje młodą czarownicę aby zabić ją, a potem inne czarownice.
Prócz potwornego widma Tiffany musiała stawić czoła przyszłej teściowej Rolanda, oskarżeniom o bycie czarownicą i spowodowanie śmierci starego barona i kucharki, a także o kradzież sporego kawałka fortuny barona. Po zamku snuła się zapłakana Letitia w swej białej sukni, Roland zamiast pomagać wpadał w oficjalny ton, a starsze czarownice zbierały się, aby w razie czego wykończyć Tiffany jeśliby upiór ją opętał.
I nawet radosne, skore do bitki i popitki Feegle nagle stanęły przed zagrożeniem ze strony ludzi chcących rozkopać ich kopiec w poszukiwaniu dziewczyny, którą "zła czarownica" oddała elfom.
W tym tomie przygód wiedźmy ze wzgórz dowiadujemy się więcej o codziennej pracy czarownic, o tym, jak znaleźć Feeglów w mieście i jak wyegzorcyzmować upiora z ubikacji. Fabuła jest okraszona ciekawostkami dotyczącymi tradycji na Kredzie, wieczorów kawalerskich i hodowli bydła przez Nac Mac Feeglów.
Na końcu powieści zamieszczono poręczny słowniczek Feeglów, dzięki któremu czytelnik nie zagubi się w "misiach" i "łowieckach"*. Fani cyklu o Tiffany poznali już co nieco specyfikę języka Nac Mac Feeglów, dla innych będzie to całkiem nowe, odświeżające doznanie.
We W północ się odzieję jest dużo odwołań do wcześniejszych tomów cyklu o młodej czarownicy z Kredy, szczególnie do Zimistrza, ale mimo to czytelnik bez problemu poradzi sobie z lekturą, nawet jeśli nie czytał którejś z tych pozycji.
Dawno nie spotkałam się z tak mroczną atmosferą w książkach Pratchetta. Poczucie zagrożenia, uporczywej obserwacji, obcości i nienawiści towarzyszyło głównej bohaterce nieomal od samego początku powieści i narastało wraz z rozwojem akcji sprawiając, że wolałam nie czytać w nocy.
Oceniam W północ się odzieję jako niezłą lekturę dla każdego, szczególnie fanów Świata Dysku, ale także każdego, kto chciałby odpocząć od szarej rzeczywistości i poznać Dyskową wersję Inkwizycji. Radzę jednak do lektury zabierać się w świetle dnia i zorganizować sobie współlokatora na noc, chociażby pluszowego misia.

Ocena
Wciągliwość - 4
Wygoda czytania - 4
Jak bardzo mi się podobało? - 4

*szczególnie tych z samobójczymi skłonnościami.

Książkę ootrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka

21 czerwca 2011

76. Jesteśmy snem - Ursula K. Le Guin.

Autor: Ursula K. Le Guin
Tytuł: Jesteśmy snem (Lathe of heaven)
Wydawnictwo: Phantom Press
Rok: 1991

Sięgałam po Jesteśmy snem Ursuli K. Le Guin z lekkim niepokojem, czy mi się spodoba i z dużą nadzieją, że tak będzie w rzeczywistości. Okazało się, że ta powieść, wydana w Polsce w 1991 roku przez Phantom Press, wciąga niczym chodzenie po bagnach w czasie ulewnego deszczu.

17 czerwca 2011

Notatka #4


Ha! Ostatnio oddawałam się raczej działalności mniej blogerskiej i wirtualnej (po ludzku mówiąc nie bywałam prawie wcale na necie), więc wczoraj, przeglądając Wasze blogi, ze zdumieniem odkryłam, że wszyscy wpadli w nastrój mówienia o sobie i zdradzania "pikuantnych" sekretów o sobie
Wiem, że właśnie struchleliście przerażeni, że chcę pójść w wasze ślady i poczęstować Was porcją mego nader rozbudowanego ego.
Nie lękajcie się tedy, spieszę z zapewnieniem, że spowiedzi nie będzie! Odetchnijcie z ulgą, gdyż okazało się, że Alannada ma jednak serce na dłoni* i śpijcie spokojnie, bez koszmarów, które mogłaby wzbudzić fotka mej szacownej facjaty.
Zamiast modnej opowieści o sobie przygotowałam dla Was recenzję na dziś - Wewanie Ziemi Carda (znajdującą się pod niniejszą notką). Prócz tego pragnę urozmaicić Wam życie i przedstawić piosenkę bibliotekarza Juliana Sztatiera. Włączcie, posłuchajcie**.


I to tyle, jeśli chodzi o mnie. Wracam teraz w opary kadzidełka pić herbatę z legendarnego niebieskiego kubka.

*Należy pamiętać o tym, żeby zawsze mieć serce na dłoni. Dobrze jest też, jeśli wie się, do kogo należało wcześniej.
**Buchachacha!

75: Wezwanie Ziemi - Orson Scott Card.

Książką, którą trzymam na kolanach jest Wezwanie Ziemi, drugi tom cyklu s-f Powrót do Domu pióra Orsona Scotta Carda, światowej sławy pisarza fantasy i science fictron, znanego z sagi książek o Enderze i cyklu o Alvinie Stwórcy. Wiedząc to sięgnęłam po ową pozycję oczekując po niej rozmachu, oryginalności i wartkiej akcji. I nie przeliczyłam się.
Książka ukazała się w tym roku nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka (strona książki: Wezwanie Ziemi). Pozycja jest mniej więcej tak samo obszerna, jak Pamięć Ziemi, liczy nieco ponad 200 stron. Poza tym może pochwalić się naprawdę fajną okładką zaprojektowaną przez Dariusza Kucharskiego.
Fabuła powieści jest ścisłą kontynuacją opowieści rozpoczętej w Pamięci Ziemi. Wydarzenia w tym tomie rozpoczęły się od tego, iż córki Gaballufixa i lady Rasy, znane śpiewaczki, Kokor i Sevet, dowiedziały się o przedwczesnej śmierci rodziciela. Przy tej okazji czytelnik ma szansę poznać charakter córek Rasy. Kokor przerwała przedstawienie, w którym brała udział, ale nie z żalu, ale po to, aby znaleźć siostrę i być pierwszą osobą, która powie Sevet o tym, że dziedziczą majątek Gaballufixa. Kokor w końcu odnalazła siostrę w swoim łóżku, wraz ze swoim mężem. W czasie sprzeczki, która się między nimi wywiązała uderzyła Sevet w krtań i pozbawiła ją głosu.
Władzę nad najemnikami Gaballufixa przejął Rashgallivak, podjął też próbę opanowania Basiliki, ale doprowadził tylko do zamieszek próbując siłą wyciągnąć z domu Rasy dwie z przebywających tam kobiet.
W tym samym czasie generał armii Gorayni, Vozmuzhalnoy Vozmozhno, znany także jako Moozh, dowiedział się o trudnej sytuacji Basiliki i postanowił to wykorzystać. Zebrawszy więc część żołnierzy wyruszył do miasta kobiet, po czym stłumił rozruchy przy okazji zajmując bramy i obsadzając mury swoimi ludźmi. Lady Rasa i inni mieszkańcy Basiliki stanęli w obliczu okupacji i sprytnych intryg generała mających na celu zdobycie władzy w mieście jak najmniejszym kosztem.
Nafai wraz ze starszymi braćmi pozostawił ojca i Issiba na pustyni, aby wyruszyć w swą ostatnią podróż do Basiliki, aby wypełnić przesianie ze snu Elemaka.
Naddusza wybrała i zebrała osoby, które miała wysłać w podróż na Ziemię. Nie znaczy to, że jej wybrańcy w pełni się z tym zgadzali i ochoczo spełniali jej nakazy. Elemak i Mebbekew, a także parę innych osób właściwie do końca wierzyło, że uda im się sprytnie przyczaić aż Nafai i reszta opuszczą Basilikę. Pojawił się także tajemniczy wpływ, który mógł oddziaływać na ludzi, a także na potężną sztuczną inteligencję, którą była Naddusza.
Powieść jest zbudowana nieco inaczej niż Pamięć Ziemi, treść kolejnych rozdziałów rozpoczynają sny poszczególnych bohaterów, często wzbogacone o interpretacje osób znajdujących się w ich pobliżu. Można dzięki temu obserwować, jak poszczególne przekazy od Nadduszy działają na odbiorców i ich otoczenie.
Najciekawszą, ale także chyba najbardziej tragiczną postacią jest Moozh, członek plemienia podbitego przez Gorayni, teraz dowodzący ich głównymi siłami i kryjący głęboko w sercu pragnienie zemsty i odzyskania wolności i honoru przez jego lud. Wierząc, że imperator Gorayni jest wcieleniem ich bóstwa postanowił walczyć z każdym wpływem Nadduszy i niweczyć jej plany. Zdobywał dla imperatora coraz to nowe ziemie i miasta i zwalczał otępienie zsyłane przez Nadduszę chcącą opanować jego destrukcyjne zapędy. Dla osiągnięcia swych celów nie zawahał się zabić swojego przyjaciela i wysłannika imperatora.
Podczas lektury tego tomu doświadczyłam głębokiej, niezaspokojonej potrzeby posiadania mapy obejmującej swoim zasięgiem nie tylko Basilikę, ale i ziemie z nią sąsiadujące. Znalazłam też dwa błędy (literówkę i zamianę Luet na Hushidith). Tak samo, jak w Pamięci Ziemi, do Wezwania Ziemi dołączono mapę Basiliki, tablice genologiczne i notatki dotyczące skracania i wymowy imion poszczególnych postaci.
W Wezwaniu Ziemi w końcu poznajemy inne miejsca i plemiona żyjące poza Basiliką, dowiadujemy się także nieco o ich historii, wierzeniach i zwyczajach.
Oceniam książkę jako całkiem przyjemną lekturę, wymagającej od czytelnika nieco skupienia, ale oferującą w zamian niezłą fabułę i ciekawy, bogaty świat. Polecam ją nie tylko fanom fantastyki, ale także wszystkim innym molom książkowym, lecz radzę sięgnąć najpierw po tom pierwszy, bo wracać do domu należy po kolei.

Ocena
Wciągliwość - 4
Wygoda czytania - 5
Jak bardzo mi się podobało? - 4

Książkę ootrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka

13 czerwca 2011

74: Gra o tron - George R. R. Martin.

Autor: George R. R. Martin
Tytuł: Gra o tron (Game of thrones)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok: 2003

Choć Grę o tron George'a R. R. Martina, pierwszy tom cyklu Pieśni Ognia i Lodu, wydało wydawnictwo Zysk i S-ka (strona książki: Gra o tron) w 2003 roku, to dowiedziałam się o tej powieści (i całym cyklu) stosunkowo niedawno, przy okazji premiery serialu pod tym samym tytułem. O samych książkach mogę powiedzieć tyle, że nie są to cieniutkie książeczki, tylko ciężkie tomiska zawierające w sobie wielką opowieść, której początkiem jest Gra o tron.

9 czerwca 2011

73: Pamięć Ziemi - Orson Scott Card.

Autor: Orson Scott Card
Tytuł: Pamięć Ziemi (The memory of Earth)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok: 2011

Większość z nas kojarzy zapewnie Orsona Scotta Carda z cyklem poświęconym Enderowi. Ten wybitny amerykański pisarz znany jest także z cyklu o Alvinie Stwórcy i sagi Powrót do Domu. Pierwszy tom owej sagi to właśnie Pamięć Ziemi. Pamięć Ziemi ukazała się w 2011 roku nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.