2 sierpnia 2011

86: Ostatni jednorożec (1982) - reż. Arthur Rankin Jr. i Jules Bass.

Reżyser: Arthur Rankin Jr
Tytuł: Ostatni Jednorożec (The Last Unicorn)
Rok: 1982

Dawno temu, tuż po ostatnim zlodowaceniu, kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką noszącą kokardki we włosach, polska telewizja puściła pewien film animowany, który mi się spodobał, ale nie udało mi się obejrzeć całego, a zapamiętałam z niego ledwie kilka kadrów i ogólny zarys historii.
Wiele lat potem, kiedy gorsety dopiero co wyszły z mody, w liceum będąc usłyszałam w radiu dziwnie znajomo brzmiącą piosenkę*. Gdy zaś znalazłam w sieci starszą wersję tej piosenki, okazało się, że to soundtrack do owego filmu z dzieciństwa. I tak, po wielu latach, obejrzałam tenże.
Ostatni jednorożec pojawił się w 1982 roku, to film na podstawie książki Petera S. Beagle'a (będącego też autorem scenariusza) pod tym samym tytułem. Reżyserią zajęli się Arthur Rankin Jr. i Jules Bass, ta sama para, która dwa lata wcześniej skopała Powrót Króla**.
Poznajemy Jednoroginię, która spędzała kolejne dni swego wiecznego życia w swoim lesie nie wyścibiając nosa spomiędzy swoich ukochanych drzew i podsłuchując ludzi, którzy się tam zabłąkali. Pewnego dnia usłyszała rozmowę dwóch myśliwych, którzy stwierdzili, że jej las musi być miejscem, gdzie żyje ostatni jednorożec, bo jest całkowicie wyjątkowy. Jednorogini zaczęła zastanawiać się, czy naprawdę została sama i co spotkało jej pobratymców. Jej rozterkę powiększyła jeszcze rozmowa z całkowicie randomalnym motylem, który wspomniał o Czerwonym Byku, który miał jakoby ścigać jej podobnych.
W poszukiwaniu odpowiedzi na coraz więcej pytań i wątpliwości opuściła swój las i podjęła podróż mającą na celu odnalezienie innych jednorożców. Pomimo wytężonych poszukiwań nie znalazła jednak odpowiedzi ani choć śladu pobratymców. Dowiedziała się za to, że ludzie, nawet jeśli ją zobaczą, nie są w stanie jej rozpoznać biorąc ją za siwą klacz.
Którejś nocy, kiedy spała, została jednak odkryta, rozpoznana i uwięziona przez starą czarownicę - Mateczkę Fortunę, objeżdżającą świat ze swoją menażerią, gburem Rukhem i czarodziejem Szmendrykiem.
W niewoli udało jej się zdobyć jeszcze kilka strzępów informacji o pozostałych jednorożcach od Fortuny, a Szmendryk podjął się dzielnej, acz nieudanej, próby oswobodzenia jej za pomocą magii. Sytuacja Jednorogini nie wyglądała za korzystnie, tym bardziej, że harpia więziona przez Fortunę, w każdej chwili mogła wyrwać się na wolność i zabić wszystkich w pobliżu.
A gdy w końcu Jednorogini odzyskała wolność i podjęła swą wędrówkę, Szmendryk przyczepił się do niej w charakterze przewodnika. Z tego nie mogło wyniknąć nic dobrego...
Bohaterowie musieli jeszcze stawić czoła zakochanemu drzewu, bandytom i nader niespodziewanym wynikom czarów Szmendryka - a to wszystko jeszcze nim na scenę wkroczył Czerwony Byk, którego widmo cały czas majaczyło gdzieś w tle.
Wielkim plusem filmu jest to, że Jednorogini wyglądała jak prawdziwy jednorożec, a nie koń ze spiczastym guzem na czole. Miała lwi ogon, sarnie nogi, dłuższą szyję niż koń, kępki sierści na pęcinach... Ogólnie była tak wdzięczna i czarująca, że aż szkoda gadać.
Cały film jest przesiąknięty jakąś szczególną baśniowością i swoistym wdziękiem, ale najbardziej podobającą mi się rzeczą było to, że postaci właściwie cały czas się poruszały, nawet jeśli stały w miejscu czy słuchały innych. Bardzo często w innych produkcjach w takich momentach porusza się tylko ta postać, która coś mówi, a inne gapią się na nią w bezruchu w ogóle nie reagując na jej słowa i zachowanie. Nie w tym filmie!
Owszem, widać po Ostatnim jednorożcu, że powstał w zamierzchłych latach 80, ale nie przeszkadza to nam cieszyć się oglądaniem. I może soundtracki wykonane przez zespół America skrzypią nieco w uszach, ale pasują idealnie do opowiadanej historii. Filmowi mogę zarzucić kilka rzeczy, bo zawsze można się do czegoś przyczepić. W oczy najbardziej bije to, że jest za krótki. Mój brat stwierdził, że powinni zrobić dwie części po półtorej godziny i się z tym zgadzam.
Jako wielka fanka polecam gorąco każdemu, kto lubi jednorożce i czarujące opowieści o poszukiwaniu samego siebie. Można oglądać samemu, można w większych grupach, można się pośmiać i zasmucić nad losami i drogami, które niekiedy trzeba w życiu wybrać - a nie zawsze są to drogi, które chciałoby wybrać nasze serce.

Ocena
Wciągliwość - 5
Wygoda oglądania - 5
Jak bardzo mi się podobało? - 6

*tę oto:
Dla porównania wersja oryginalna (live)***

**Ale o tym kiedy indziej.
***Szczerze mówiąc jest taka masa różnych wykonań, że mogłabym zrobić dywagację zbiorczą chociaż części z nich.
EDIT: - Oto ona: Dywagacja: The Last Unicorn.
PS - wersja anglojęzyczna jest lepsza od polskiego dubbingu w stylu czytam_z_kartki.

12 komentarzy:

  1. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie pomyliłam blogów- jednak nie :D Moje wewnętrzne dziecko zapiszczało z uciechy widząc Twój post- kurcze, ja uwielbiam stare bajki! Chyba zrobię sobie niedługo powtórkę do dzieciństwa, obejrzę parę dobrych produkcji ze stajni wujka Dinseya, "Niekończącą się opowieść" i może "Ostatniego jednorożca" właśnie? :D
    A piosenka w tej wersji mi się nie podoba. Z ciekawości odszukałam starą wersję na yt- o niebo lepsza! Klimatyczna, urokliwa, czarująca ^^ Prezentowanej przez Ciebie brakuje magii starszych produkcji :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. UpiornyGroszek - dlaczego myślałaś, że to inny blog?... Ja recenzuję różne różności, nie tylko książki :). Co do piosenki - jest obrzydliwa w nowszej wersji, ale jak publikowałam to zapomniałam dodać wersję z 1982 roku, którą także uważam za dużo lepszą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się przyzwyczaiłam, że u Ciebie znajdę głównie recenzje fantasy, a tu bajka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale też fantastyczna :) I to nie tylko ze względu na treść. Jedna z moich ulubionych :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Raczej nie przeczytam tej bajki, ale może uda mi się obejrzeć film...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepowiednia - spoko. I film i książka są zacne.

    Bujaczek - warto. naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam, ze to naprawdę świetny, pouczający film animowany i Twoja recenzja potwierdza ten pogląd. Nie odpuszczę sobie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. W ogóle tej bajki nie pamiętam;d choć coś niecoś o Unicornie słyszalam, jednak nie z autopsji:D

    OdpowiedzUsuń
  9. jednorożce to nie dla mnie. pewna telewizyjna postać skrzywiła mój sposób patrzenia na nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jednorożce hihi ^^ Moją bajką z dzieciństwa o parzystokopytnych są Kucyki Pony ;]

    OdpowiedzUsuń
  11. Hipster Alannada — she loved unicorns before they were cool!:) Dobra dywagacja, zwłaszcza zakończenie, tylko zdradziłaś sporo szczegółów — mogłabyś dawać w przyszłości jakieś alarmy spoilerowe w takich razach.;) No, biorę się w końcu za ten film, jak już od dawna planowałam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte