26 sierpnia 2011

90: Ostatni jednorożec - Peter S. Beagle.

Prace nad pracą nadal trwają, ale znalazłam chwilę na skreślenie kilku słów.
Reżyser: Peter S. Beagle
Tytuł: Ostatni Jednorożec (The Last Unicorn)
Rok: 1998

Petera S. Beagle'a znam od paru ładnych lat. Napisał Sonatę jednorożców, napisał Pieśń oberżysty, napisał też Ostatniego jednorożca i chyba głównie dzięki tej ostatniej pozycji zawdzięcza swą sławę bajarza, który potrafi stworzyć wspaniałe dzieło, które wręcz samo się czyta.
Ostatni jednorożec ukazał się w 1998 roku nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka (strona książki: Ostatni jednorożec). Ilustracja na okładce jest nawet ładna, ale zwróćcie uwagę na oczy tych jednorożców... Creepy.
Książka doczekała się ekranizacji w 1982 roku, której moją recenzję możecie przeczytać tutaj.
Fabuła książki nie odbiega szczególnie od tej filmowej, to znaczy: na odwrót - film nie odbiega daleko od książki. Mimo to przypomnę w skrócie fabułę:
Jednorogini opuściła swój las podejmując podróż w poszukiwaniu innych przedstawicieli swego gatunku, którzy podobno zniknęli wiele lat temu. Dowiedziała się od motyla, że w ich zniknięciu rogi maczał niejaki Czerwony Byk*.
Jej podróż została gwałtownie przerwana, kiedy została złapana przez starą czarownicę - Mateczkę Fortunę - prosperującą dzięki obwoźnej menażerii zwanej Ponurym Miasteczkiem, gdzie przedstawiała prostaczkom magiczne stworzenia będące tylko ich iluzjami. Wyjątkiem była krwiożercza harpia pragnąca tylko wydostać się z klatki i rozszarpać wiedźmę na puzzle 3D. Podróżujący z Fortuną czarodziej Szmendryk pomógł Jednorogini odzyskać wolność i zaofiarował się pomóc jej odnaleźć zamek Króla Nędzora, który podobno władał Bykiem.
Opowieść jest warta przeczytania, nawet jeśli oglądało się już film, bo pojawia się tam wiele postaci i scen, których w ekranizacji nie uświadczysz. Ponadto warto tam zajrzeć z uwagi na styl pisanie Beagle'a, bardzo przystępny i sprawiający, że od powieści cięzko się oderwać. Cały wątek Nędzora i przemiana Lira mają więcej miejsca żeby się rozwinąć, poświęcono też o wiele więcej uwagi ludziom i ich charakterom, co widać między innymi wtedy, gdy Jednorogini i jej przyjaciele zawitali do Bramjędza, ktorego w filmie nie było.
Nie jest to pozycja przesadnie obszerna, ale mieści w sobie fascynującą bajędę, kuszącą urokiem i humorem. Książka nadaje się na prezent dla młodszych moli książkowych, choć i ci starsi znajdą w niej wiele przyjemności i zacną lekturę. Polecam równie gorąco jak film.

Ocena
Wciągliwość - 5
Wygoda czytania - 4
Jak bardzo mi się podobało? - 5

*Nie, ten nie dodaje skrzydeł :)

6 komentarzy:

  1. Nie znam żadnego z wymienianych dzieł pisarza, ani samego pisarza, ale brzmi nieźle, taka lektura dla odprężenia, czyż nie? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tirindeth - tak. Sonatę będę pewnie recenzować za jakiś czas, ale Pieśń oberżysty - szczególnie chwalona - mi średnio przypadła do gustu, pewnie dlatego, że nie mogłam się skupić na lekturze

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jak Tirindeth nie znam autora, o filmie słyszałam (i bardzo chcę obejrzeć), więc i po książkę chętnie sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiedziałam, że ta książka doczekała się ekranizacji - sama Ostatniego Jednorożca czytałam chyba kilkanaście lat temu, mniej więcej wtedy, kiedy się ukazał, przez co niewiele z tego już pamiętam.

    Może poszukam filmu kiedyś w wolnej chwili, żeby sobie przypomnieć - książkę miałam, ale to jedna z tych niewielu pozycji, które pożyczone nigdy do mnie nie wróciły.

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie, creepy te jednorożce xP Nie wiem czy kiedyś sięgnę, pewnie trudno dorwać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No cóż, wstyd się przyznać, ale pierwszy raz słyszę o tym autorze. Trzeba będzie nadrabiać zaległości, bo ja pasjami lubię czytać rzeczy przeznaczone dla młodszych czytelników ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte