Autor: Jerzy Niemczuk
Tytuł: Opowieść pod strasznym tytułem
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok: 1997
Bo, jak wiecie, Alannada lubi wyciągać książki, o których nikt już nie pamięta...
Tytuł: Opowieść pod strasznym tytułem
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok: 1997
Bo, jak wiecie, Alannada lubi wyciągać książki, o których nikt już nie pamięta...
Swego czasu, dziecięciem niewinnym będąc, widziałam w telewizorni film o podobnym tytule (film był polskiej produkcji, animowany i, szczerze mówiąc, urazogenny), więc sięgnęłam po książkę z czystej ciekawości, czy to przypadkiem nie była jej adaptacja. Była.
Dziś przestawiam Wam Opowieść pod strasznym tytułem Jerzego Niemczuka. Powieść ta, adresowana do młodszych czytelników, ukazała się nakładem Naszej Księgarni w 1997 roku.
Opowieść ta, nosząca tak znaczący i nader straszny tytuł, przybliża nam świat bardzo podobny do tego, który można zaobserwować na przykład na naszej polskiej wsi. Ale tam topielce i olbrzymy są zwykłymi obywatelami, Mamuna robi pranie, a "ludy" to straszne stwory z bajek dla dzieci. Gdyby nie Marbaci, których znaliśmy na początku tylko z opowieści Wiła, cała opowieść tchnęłaby sielskością, a kraina byłaby krajem, gdzie życie toczy się spokojnie, niebezpieczeństwa można łatwo zażegnać, a gadającą kurę pociągnąć za ogon. Tylko plonki i ich psoty zdają się być nieuniknione, całkiem jak podatki.
Opowieść zaczęła się kiedy spokój domu nad rzeczką, gdzieś na zapomnianej prowincji, zniszczyła trąba powietrzna. I choć żywioł pokonał dziadek Lesawik, niedoceniany przez najbliższych ekscentryczny wynalazca, to na domowników spadł stóg siana zawierający istny dopust boży - plonki, oraz buda z przykutym do niej nader tajemniczym, prawdopodobnie groźnym psem z magiczną obrożą. Pies ów, zagadawszy ludzkim głosem, ogłosił się Wiłem, rzadko spotykaną zmiennokształtną istotą, i poprosił o uwolnienie. Kiedy stało się zadość jego prośbie Wił podzielił się z Mamuną i Tatunem, a także ich sąsiadami, swą straszną opowieścią.
Niedługo potem okazało się, że okupujący kraj Marbaci zaczęli porywać dzieci, gdyż ich władcę miało podobnoż pokonać dziecko - tak głosiła przepowiednia - i Marbas zapragnął zabić swego wroga nim ten spełni proroctwo i przywróci Odwróconej Górze jej dawny kształt. Syn gospodarzy Wiła, a także inne dzieci mieszkające opodal rzeki, znalazł się nagle w wielkim niebezpieczeństwie.
Przez większość książki czytelnik może rozkoszować się historiami z życia mieszkańców domu Tatuna i ich sąsiadów, poznać ich charaktery i historie. Są to zazwyczaj osoby spokojne, czasami nieco ekscentryczne, skore do śmiechu i psot.
Kiedy nagle dowiedzieli się, że niebezpieczeństwo jest tuż-tuż, a Marbas nieledwie puka do drzwi, aby zburzyć pokój i pogodę tego miejsca doznali sporego szoku, bo oczekiwali, że skoro niezbyt interesują się światem, ten także zostawi ich w spokoju i pozwoli wieść ów sielski żywot. I choć opowieści Wiła przygotowały ich na to, jaki jest Marbas, dopiero bezpośrednie zagrożenie z jego strony zmobilizowało bohaterów do działania, próby ochronienia najbliższych i stawienia czoła wrogowi, chociaż ten jest niepokonany i potężny.
Książka pełna istot tak odmiennych od ludzi, a zarazem tak do nich podobnych była arcyciekawą lekturą, zabawne psoty plonków pobudzały do śmiechu. Polecam więc tę opowieść każdemu, nie tylko dzieciom, dorośli także ubawią się setnie.
Lubię kiedy polscy autorzy, prócz czerpania z dorobku kultur zachodu, sięgają także do naszych rodzimych podań i wierzeń. Pan Niemczuk wykonał kawał dobrej roboty przedstawiając skondinąd przerażające istoty jako całkiem zwyczajne, sympatyczne osoby, często nękane własnymi problemami, czy spragnione miłości i bliskości innych. Książka jest zabawna, pogodna i warto do niej zajrzeć żeby poprawić sobie humor.
Ocena
Wciągliwość - 4
Wygoda czytania - 4
Jak bardzo mi się podobało? - 4
Muszę powiedzieć, że stanowczo nie dla mnie. Jakoś nie trafia do mnie nic, ani tytuł, ani autor, ani okładka. Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;]
OdpowiedzUsuńTo prawda, okładka jest paskudna, tytuł nie powala na kolana. Mimo to uważam, że książka jest bardzo fajna.
OdpowiedzUsuńPopieram wykorzystywanie mitologii słowiańskiej, zwłaszcza w niesieniu kagańca (tfu, kaganka) oświaty dla najmłodszych. Niech dzieciaczki wiedzą, że oprócz elfów i krasnoludów mamy własne straszne stwory w książkach o strasznym tytule ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy idę dobrym tropem, ale czy to historia podobna do tych o wyspie Umpli – Tumpli?
Tytuł przywołuje na myśl coś z rodzaju Muminków, ale - jeśli będę potrzebowała rozweselacza - być może przeczytam :)
OdpowiedzUsuńUlalume - ja także popieram takie zabiegi, coby nasze własne południce i utopce się nie marnowały. Przyznać muszę, że o Umpli - Tumpli nie słyszałam, także nie mogę porównać.
OdpowiedzUsuńDusia - właściwie... To podobna literatura :D
Umpli – Tumpli to seria książek dla dzieci stworzona przez duet Mirosław Stecewicz – Leon Korn. Wyspę Umpli – Tumpli zamieszkuje mnóstwo ciekawych bohaterów takich jak Straszydło Dydłoń, Zły Książę Bulwa, Jeż Dum – Bach, Pan Dymek czy Babcia Drpecia. Po Twojej recenzji odniosłam wrażenie, że obie serie łączy spora dawka humoru i ciepła w opisywaniu postaci, które mają swoje wady i z pewnością nie są idealne. Dobre, bo polskie ;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, chyba można to porownać do Opowieści... W sumie bardzo podobnie :D
OdpowiedzUsuń