3 marca 2011

50: Cienie smoków - James A. Owen

Autor: James A. Owen
Tytuł: Cienie smoków / The Shadow Dragons
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok: 2010

Kroniki Imaginorum Geographica - wielotomowa opowieść o twórcach opowieści... Historia po części oparta na prawdziwej - czyż może być dla fana coś ciekawszego, niż taka książka, książka o ulubionych pisarzach? Czy mogłoby być dla fana coś bardziej fascynującego, niż taki cykl? Po przeczytaniu tomów numer dwa, trzy i cztery z biegu mogłabym wymienić z pięć takich cosiów. A teraz, żeby nie być gołosłowną, przybliżę wam jeden tom.
Tom czwarty i, jak informuje spis na wstępie książki, nieostatni (przed nami jeszcze co najmniej Uczeń smoka), ukazał się w 2010 roku nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia (strona książki: Cienie smoków). Okładka jest wręcz zjawiskowo paskudna, walczy o palmę najstarszniejszej z całego cyklu, lecz ilustracja na okładce tomu drugiego, Powrotu Czerwonego Smoka, zażarcie broni pierwszego miejsca. Ponadto uważam prywatnie, że czcionka mogłabyby być punkt lub dwa większa. Szczególnie słowa kursywą czytało mi się ciężko, co odbierało mi całą radość czytania. Ale cóż, książka i tak jest obszerna i bez mojej większej czcionki. Plusem są ilustracje samego autora na początku rodziałów. To, że wcale nie są w moim guście to już inna sprawa. Ważne, że są i że oddają ducha książki.
Odsuwałam lekturę tej części cyklu jak tylko mogłam, utknęłam w jednej trzeciej na dwa długie tygodnie. Właściwie sięgnęłam po nią oczekując, że sytuacja z tomem trzecim już się nie powtórzy. O, święta naiwności!
No więc był rok 1936, nasi bohaterowie: John, Jack i Charles, jakieś dwadzieścia lat się już znający i w sekrecie przed światem żyjący w zażyłej przyjaźni, w końcu zostali oficjalnie znajomymi. I właściwie tu zaczyna się wszystko. Trzem Opiekunom atlasu z mapami Archipelagu Snów (taki świat obok naszego) i nie tylko oraz towarzyszącym im Róży i mechanicznemu puchaczowi Archimedesowi udało się spotkać człowieka, który twierdził, że jest uczniem Verne'a, w dodatku przybywającym z 1943, do tego nazywającego się Ransom. W ogóle drażniło mnie ciągłe wracanie do Wellsa i Verne'a. I Bacona, i kogo tam jeszcze Owen miał pod ręką ze znanych dawnych pisarzy (jakby pisarz nie mógł być normalnie zdolny do pisania, musiał być Opiekunem i stąd brał pomysły, że odwiedzał Archipelag. I nie ma tam ani jednego naszego rodaka! Mickiewicz też był Opiekunem, ot co!). Uczeń ten przedstawił im koncepcję podróży między wymiarami, po czym przeprowadził całą czwórkę do karczmy na rostajach między nimi (wymiarami, nie Opiekunami). Bo zwykły bar na rogu, choćby i "Pod aniołem" na Islingtona w Londynie to nie to samo.
Przy okazji zerżnął Wielkie Atuty książąt Amberu Zelaznego! Och, ogólnie lubię mrugnięcia do innych książek czy filmów (na takie "zerżnięcia" też zwracam uwagę z konspiracyjnym uśmieszkiem pod nosem), ale w tej chwili tylko się we mnie zagotowało.
Mniejsza jednak z tym. Bohaterowie musieli szybko opuścić lokal, bo ścigały ich człowieko-kurczaki, zwane yoickami.
Okazuje się, że Mordred, a dokładnie jego Cień, był równie ciężki do zabicia co Lord Voldemort z Harry'ego Pottera. Główny zły chciał za pomocą Włóczni Przeznaczenia (tak, tej samej Włóczni Przeznaczenia [nie, nie miał wspólnych przodków z Indiana Jonesem]) stworzyć niepokonaną armię smoków i najechać Archipelag, a potem Krainę Lata (czyli nasz świat), co w końcu mu się udało, ale nie do końca. To się nazywa oryginalny szwarccharakter, ot co. Ręce Alannady opadły, a ona sama nie upuściła książki jedynie przez szacunek dla słowa pisanego.
Ciężko mi znaleźć coś dobrego, co mogłabym podkreślić i powiedzieć "i ze względu na to przeczytajcie!", tak z czystym sumieniem.
No więc... W książce znajdziecie mapy rysowane na różnych powierzchniach, magiczne szafy, smoki, którym można zabrać cień, nieletnie Walkirie...
Plusem powieści jest ładny język, kiedy człowiek się wciągnie to czyta z przyjemnością. Ponadto... No, są ilustracje...
Ogółem - książka w mym odczuciu jest ciągnięciem fabuły na siłę. Jest przerysowana, udziwniona i tyle.
Owszem, może się podobać, opisy są dokładne, bohaterowie dość ciekawi, ale ja już nie sięgnę chyba po kolejne części. Boję się, że zasnę.
Być może moja opinia jest krzywdząca, może to dzieło wielkiej miary, ale jako zwykły zjadacz chleba (czy raczej zupki błyskawicznej) po prostu piszę, co czuję. A czuję, że ciągnięcie dalej całkiem fajnej w pierwszym tomie opowieści jest błędem.
Jeśli chodzi o mnie - resztę odsuwam miotłą o długim trzonku. Wam też radzę.

Ocena - 3
Moja recenzja na Zaginionym Almanachu

12 komentarzy:

  1. Jak są smoki to muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też wyszłam z tego założenia :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha ;D
    Ja zawsze muszę wszystko o smokach przeczytać/obejrzeć ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę szkoda, bo też lubię historie o smokach, nawiązaniami do innych autorów też nie pogardzam :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Viconia - też tak mam ^
    Dusia - jako i ja. Pierwszy tom naprawdę był fajny i smoki tam były w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  6. do smoków mam słabość, ale tendencja do zbytniego "inspirowania" się innymi dziełami, jako nie zachęca do sięgnięcia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo krytyczna opinia, która jednoznacznie wskazuje iż nie warto nawet szukać owego tomu na półkach. Krótki zarys fabuły w żaden sposób mnie nie zaciekawił, zapewne dlatego że nie mam zielonego pojęcia kto kim jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Alluś, a link do tekstu na Almanachu? ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy nie słyszałam o tej serii (i wychodzi na jaw moje zacofanie). Nie wiem, czy po nią sięgnę. Fabuła nie wydaje się być powalająca. A co do okładki - rzeczywiście paskudna. Czy to dzieło ma chociaż ładny grzbiet?

    OdpowiedzUsuń
  10. Varia - ja też mam taką słabość :P Niestety, u Owena smoki są raczej na dalszym planie, akcja skupia się wokół Opiekunów.

    Maks - szczerze mówiąc - to ja też momentami się gubiłam,

    Fenrir - miałam dodać następnego dnia, ale się odciągnęło, a w weekend byłam poza zasięgiem netu.

    Deline - ja wpadłam na niego przypadkiem. Grzbiet jest do przyjęcia, choć widziałam ładniejsze

    OdpowiedzUsuń
  11. książki są świetne:) przeczytałam po kilka razy:) z niecierpliwością czekam na "ucznia smoka". ktoś wie kiedy ma byc wydany?:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja niestety nie. Obawiam się, ze mój entuzjazm zginął po Tu żyją smoki, niestety

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte