Tytuł: Halifiren
Rok: 2009
Znalazłam informację o filmie na filmwebie i nie mogłam się oprzeć ciekawości. No i obejrzałam - ciekawa, jak to wyszło (szczególnie, że film okazał się być irlandzką produkcją).
Już od pierwszych minut film woniał niskobudźetówką, zaś soundtracki to żywcem wyjęta z Jacksonowego Władcy Pierścieni playlista. Muzyka - jak w rpg - towarzyszy nam zawsze, niekiedy nawet podczas dialogów. Na początku mamy animowany prolog wprowadzający nas nieco w klimat i ogólną historię, co jest dobre, bo dzięki temu można się nieco przygotować na to, co będzie się działo dalej.
Fabula jest prosta - oto mamy Gondor, który atakowany jest przez wrażych obywateli Mordoru. Wymienieni powyżej przyjemniacy właśnie zebrali się i poszli odwiedzić gondorską stolicę - Minas Tirith. Jak niektórzy poamiętają, między Gondorem i Rohanem ciągnęła się sieć łączności ogniowej na szeregu wzgórz. Denethor rozkazał właśnie posłać ogniowy sygnał licząc na wsparcie Rohanu w tej ciężkiej walce. Wydarzenia rozgrywają się na Halifirien - jedym z tychże wzgórz, gdzie strażnicy byli zmuszeni nie tylko do wykonania rozkazu, ale i obrony przyczółka przed oddziałem... Tak, zgadliście, orków.
Najradośniejsze są ryki (czy cokolwiek to jest) orków. Dochodzi do wielu epickich expień i bohaterskich śmierci - ale niewiele widać, bo orczy atak nastąpił nocą i jedynym źródłem światła był ogień sygnałowy, którego gondorczycy tak dzielnie bronili.
Aktorzy.... Nie, chyba jednak nie chcę mówić o obsadzie. Te młodzieńcze twarze i głosy "mówię_jak_stary_facet"... A orki z bliska... . Nawet była rola końska - scena jazdy posłańca wyszła dziwnie, ale konik ładny. Wspominałam już o akcencie? Trzeba się nieźle wsłuchać, żeby zrozumieć - bo film oglądałam po angielsku.
Ogólnie fajnie, że ludzie inspirowali się Władcą, naprawdę cieszę się, że pobudził do kreatywności młodych zdolnych, a opowieści zmieniały się niekiedy w filmy, czy muzykę. Jednakże film jest mocno średni, raczej dla ciężkich przyjadków tolkieniactwa, bo inni widzowie raczej nie znajdą w nim przyjemności. Dodatkowo należałoby chyba zawęzić ten target do wielbicieli Gondoru, do których nie należę. Tak więc - popieram idee, ale wyszło... No, jak krótkometrażowa niskobudźetówka, którą w końcu ten film jest.
Ocena
Wciągliwość - 2
Wygoda oglądania - 2
Jak bardzo mi się podobało? - 2
Ogólnie fajnie, że ludzie inspirowali się Władcą, naprawdę cieszę się, że pobudził do kreatywności młodych zdolnych, a opowieści zmieniały się niekiedy w filmy, czy muzykę. Jednakże film jest mocno średni, raczej dla ciężkich przyjadków tolkieniactwa, bo inni widzowie raczej nie znajdą w nim przyjemności. Dodatkowo należałoby chyba zawęzić ten target do wielbicieli Gondoru, do których nie należę. Tak więc - popieram idee, ale wyszło... No, jak krótkometrażowa niskobudźetówka, którą w końcu ten film jest.
Ocena
Wciągliwość - 2
Wygoda oglądania - 2
Jak bardzo mi się podobało? - 2
Czego tu wymagać od tak niskobudżetowej produkcji... Ja podziękuję :P
OdpowiedzUsuńoj, dobrze wiedzieć, zdecydowanie nie dla mnie
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, więc nie obejrzę ;)
OdpowiedzUsuń