Tytuł: Czary w małym miasteczku
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok: 2012
Strona książki: Czary w małym miasteczku
Przyznam szczerze, że byłam dość nieufnie nastawiona do Czarów w małym miasteczku pióra Marty Stefaniak. Nie znałam nazwiska tej pani, zaś tytuł niejasno kojarzył mi się ze Szpilkami na Giewoncie (nie wiem, skąd mi się to skojarzenie przyplątało, bo znam serial tylko z tytułu). Pełna byłam złych przeczuć, że książka będzie "zbyt babska", że będzie jakiś romansowy wątek...
Gdzieś w Polsce, w miejscu, gdzie autobus PKS ma ostatnią stację, znajdowało się małe, zapadłe miasteczko, w którym mieszkali zwykli, szarzy ludzie mających swoje własne sprawy i problemy. Była tam urzędniczka Maria o wspaniałym talencie kulinarnym i ekspedientka Krysia będąca żoną pijaka. Znalazło się też miejsce dla syna kłótliwego małżeństwa, Artura, nieśmiałej lekarki Łucji i Joasi, która borykała się samotnie z własnym problemem. Poznajemy te i inne postaci w kolejnych rozdziałach Czarów w małym miasteczku, zaznajamiamy się nie tylko z ich kłopotami, ale także ich charakterem, marzeniami, życiem. Owo życie miało ulec zmianie, a to z powodu pewnej starszej pani ostrzyżonej na pazia, która przybyła do miasteczka właściwie niezauważona przez nikogo. Staruszka poobserwowała nowe miejsce zamieszkania i otaczających ją ludzi, pokiwała głową z niezadowoleniem i zabrała się do roboty. Nagle wielu osobom zdarzają się miłe rzeczy całkowicie zmieniając losy nie tylko tych wymienionych wyżej bohaterów, ale całej mieściny. To właśnie dzięki tej kobiecie na karty powieści wkroczyły tytułowe czary. I choć nie były to moje ulubione fireballe i miecze mroku +5 (z obowiązkowym bonusem bakteriologicznym), lecz magia delikatniejszej i subtelniejszej natury, to i tak było srogo.
Opowieść zawarta w Czarach w małym miasteczku jest historią nie tyle ludzi, co właśnie tego niewielkiego, szarego miasteczka - takiego samego jak cała masa innych w Polsce i na świecie. Mimowolnie biegłam myślą do mojego takiego małego miasteczka i wyobrażałam sobie, że akcja rozwija się na jego ulicach i w jego społeczności. Uważam, że autorce znakomicie się z tym miastem udało - każdy czytelnik ma nieodparte wrażenie, że chodzi o miejsce, które zna, w którym bywa lub mieszka.
Pióro pani Marty Stefaniak okazało się, ku mej szalonej radości, niebywale lekkie, autorka z wyczuciem dzieliła fabułę na dialogi i opisy, przy tych ostatnich nie ograniczając się wyłącznie do świata przedstawionego, lecz także do sfery uczuć, marzeń i myśli poszczególnych bohaterów. Narracja pozwala czytelnikowi niejako szybować nad miastem i obserwować zachodzące zdarzenia. Język jest lekki, łatwy w odbiorze, a powieść właściwie czyta się sama. Nuda i znużenie nie miały do mnie przystępu gdy czytałam Czary w małym miasteczku, książkę tyleż realistyczną, co magiczną. Tej magiczności nie było jednak strasznie dużo, ot, szczyptę do smaku, a autorce chodziło chyba bardziej o pokazanie ludzkich losów i możliwości ich zmiany (niekoniecznie przy użyciu niekonwencjonalnych metod) niż na napisaniu kawałka fantastyki, więc klasyfikuję książkę jako obyczajową. Dzięki temu rodzima literatura tego typu zyskała w moich oczach, bo powieść oceniam dość wysoko.
To wszystko złożyło się na to, że Czary w małym miasteczku były dla mnie lekturą wielce zacną. Dodam jeszcze, że projekt okładki jest fajny i budzi miłe skojarzenia. Ogólnie więc - warto, jadąc gdzieś w wakacyjną trasę, uzbroić się w takie czary, bo dzięki nim magicznie zakrzywimy czasoprzestrzeń i droga minie nam dużo krócej i przyjemniej.
Ocena - 4
Książkę ootrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka
Opinia na LubimyCzytać
Widzę, że debiut powieściowy pani Stefaniak jest bardzo różnie oceniany. Spotkałem się już z opiniami, że jest to absolutnie płaska lektura, na którą szkoda marnować czasu, a tutaj książka zaczyna jawić się jako całkiem przyjemna i nastrojowa.
OdpowiedzUsuńNiezwykłe jest to jak wiele rzeczy budzi w ludziach bardzo skrajne opinie. Utwierdza mnie to tylko w przekonaniu, że nie ma jednostek jednakowych, wobec czego praktycznie każdy autor znajdzie swoich fanów, jeśli tylko cierpliwie będzie ich szukać.
To już wyłącznie sprawa oboektywna. Jedni lubią np. romanse, inni uważają je za stratę czasu.
UsuńCóż, nie twierdzę, że powieść jest głęboka, czy że podoba mi się zakończenie. Ale tak, na letnią lekturę jest całkiem dobra - jest lekka i nie zmusza do znyt wielkiego wysiłku. Czytałam już gorsze debiuty (ba, nawet książki z "dalszego dorobku"). "Fanka" to zbyt wielkie słowo na określenie mej skromnej osoby, po prostu przeczytałam tę powieść z przyjemnością.
Zaprosiłam Cię do zabawy :)
OdpowiedzUsuńByć może w złym momencie trafiłam na tę książkę, ale jakoś mnie nie porwała... Owszem, czyta się ją przyjemnie, jednak szybko o niej zapomniałam. Może spróbuję ją ponownie za jakiś czas i wtedy dostrzegę to, czego teraz nie zauważyłam?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
przeczytam :) dodałam książkę do listy życzeń, więc pewnie w swoim czasie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cię serdecznie
Czytałam tę książkę i widzę, że mamy podobne pozytywne wrażenia po jej lekturze.
OdpowiedzUsuńSłyszałam już wiele opinii o "Czarach w małym miasteczku", większość była raczej pozytywnych, dlatego pokusiłabym się o tą książkę.;)
OdpowiedzUsuńPrzyjemna to była lektura, lecz oporów, by się jej pozbyć raczej mieć nie będę :)
OdpowiedzUsuńŁał nie sądziłam, że się na nią skusisz, a gdybym się miała zakładać to powiedziałabym, że Ci się nie spodoba. I przegrałabym :)
OdpowiedzUsuńMnie się tak średnio podobała, choć jest całkiem niezła. Najbardziej uderza w niej stereotypowość w kreacji bohaterów.
Ogólnie nie przepadam za takim tłem, ale książka wydaje się n tyle interesująca, że zaryzykuję ;)
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania więc tylko pobieżnie przeczytałam recenzję...
OdpowiedzUsuńMi się średnio chwilowo podoba...