19 października 2016

268: Gra o Ferrin - Katarzyna Michalak

Autor: Katarzyna Michalak
Tytuł: Gra o Ferrin
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok: 2013

Nie wierzę, że przeżyłam. Nie mogę uwierzyć, że wciąż jestem w stanie pisać logiczne zdania. Przeczytałam tom pierwszy Kronik Ferrinu, serii, za którą rozglądałam się od chyba dwóch lat... Nie dajcie się zwieść tytułowi kojarzącemu się z Grą o tron. Nie dajcie.
Przodkowie, wiedziałam, na co się porywam. Miałam już wątpliwą przyjemność przeczytać książkę tej autorki i znałam opinie krążące po sieci. Ale to miało być fantasy, do tego z elfami, jakże miałam się oprzeć pokusie? Jakże srogo się sparzyłam - nie ma słów w językach elfów, ludzi i Klingonów, zdolnych opisać bezdenną otchłań, w którą zstąpiłam.
Fabuła podążała za losami młodej lekarki, Karoliny, która opuściła nasz świat, by przenieść się do innego, magicznego świata. Tam zaś, jak się okazało, była Wybraną, obdarzoną magiczną mocą, jedną z Leddi, czarodziejek uzdrowicielek. Fabuła książki podążała za losami dziewczyny w tym niezwykłym świecie. Karolinie udało wplątać się w intrygi i w wojny między królestwami.
Karolina - bardziej Wybrana niż Anakin Skywalker, bardziej niezwykła niż Chłopiec Który Przeżył, bardziej wykoksana niż Conan, piękniejsza niż Yennefer, mająca wypełnić Przepowiednię większą niż Narnijska przepowiednia o Królach i Królowych. Na początku liczyłam, że ta młoda, zagubiona dziewczyna, rozwinie się, dorośnie do swojej roli, kiedy pojawi się w nowym świecie i dostanie do rąk magię. Liczyłam, że po pierwszych nieporadnych krokach, ale moje nadzieje powoli topniały. Karolina pozostała tą samą postacią, jak na początku, nie zmieniła się, nie zyskała mojej sympatii.
Zwiadowca Amre - kim jak kim, ale Drizztem to on nie był, autorce zaś daleko było do plastyczności opisu walk Salvatore'a. To nie tyczy się tylko scen walki jeden na jednego w wykonaniu Amrego - sceny batalistyczne też są słabe jak rosół ze szczura, który warzyła Molly Grue w Ostatnim Jednorożcu
Amremu należy przyznać, że próbował się jakoś rozwinąć, starał się stać obrońcą swojego ludu. Mimo to charakter miał, jaki miał.
Reikan był jedyną postacią drugoplanową, która zyskała pewne ciepłe uczucia Zarządu. W kontraście do całej reszty zdawał się być dość logicznie postępującą osobą, szczerze zainteresowaną dobrostanem jego ojczyzny. Ale, jak chyba każdy inny przedstaawiciel płci męskiej w tej powieści, szybko miał postradać swój charakter i motywacje na rzecz nieszczęśliwej miłości do Anaeli. Tak bardzo było mi szkoda Reikana, jego straconego potencjału. Jego potencjał zginął jak ta dziwna istota, która była symbolem Ferrinu - nagle i całkiem niepotrzebnie.
Z postaci wyróżniały się jeszcze król elfów, który był zjawiskowo nudny, Berenika, władczyni kraju czarodziejek, która zasadnoczo była egoistyczną zarazą oraz Ten Zły. Ten Zły, który był postrachem wszystkich i wszystkiego, zagarniał kolejne krainy i srożył się okrutnie. Oczywiście z Karoliną łączyła go specjalna więź, a ich relacje były tak głupie, że jedyna emocją, jaką we mnie wzbudziły było zdumienie, że tak można.
Dowiadujemy się, że żona lorda to „lordessa”, ale to nie koniec niezwykłości językowych, którymi uraczyła nas autorka. Dodatkowo pikanterii mają powieści dodać słowa typu „chędożony”, ale w porównaniu ze stylem używanym w powieści, rażą... Ogólnie pasują jak pieprz do budyniu waniliowego. Równie „klimacące” są wetknięte w fabułę sceny gwałtu. Przy okazji sceny erotyczne miały poziom jak z Mistrza. Styl książki był zasadniczo dość lekki, tylko miejscami bardziej lub mniej kiczowaty. Poetyckie zwroty sąsiadowały z obrzydliwościami - po jednym mdliło, po drugim też.
Czytałam to dzieło rok. Zmagałam się z nim okrągły rok. Męczyłam się z tym czymś przez dwanaście miesięcy. Jakże straszliwe to były godziny, gdy sięgałam po Grę o Ferrin. Po lekturze strony czy dwóch nie mogłam czytać więcej. A mimo to nie dałam rady. Nie podołałam. Przeczytałam tak wiele słabych książek, tak wiele średnich historii, ale nie dałam rady przeczytać ostatnich kilkudziesięciu stron. Na myśl o tym, że kiedykolwiek miałabym przeczytać choć stronę napisaną przez tę autorkę, dostaję dreszczy. Ale pomyślałam, że muszę napisać moją opinię, że muszę was ostrzec.
Błagam was - nie sięgajcie po tę książkę. Jeżeli jesteście fanami fantastyki - odwracajcie od niej oczy. Jeżeli cenicie sobie dobrą literaturę - nie myślcie o tej książce. Zapomnijcie o jej istnieniu, o tym, że kiedykolwiek czytaliście tę opinię. Trzymajcie się z daleka od tego czegoś.

Ocena - 1
Opinia na LubimyCzytać

16 komentarzy:

  1. Yay! A to dopiero początek! :D
    Ktoś chyba pokusił się o analizę charakteru autorki na podstawie jej upodobania do scen gwałtu, ale przepadło mi w mrokach internetów. W każdym razie, coś jest na rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~siedzi w kącie i płacze~ Ten cykl powinien być zakazany, jak każda tortura na istocie ludzkiej. Przeraża nie tylko fakt, że to coś miało kontunuację, ale i to, że było kilka wydań. Książki tej autorki są szkodliwe społecznie.
      Ja bym tego nie szukała, wolę czytać opowiadania HPL-a...

      Usuń
  2. Gdy o tym wspomniałaś, przypomniało mi się, jak spekulowałyśmy z koleżanką, czy AŁtorKasia nie jest przypadkiem awatarem Nyarlathotepa, który wydaje te powieści, by odbierać czytelnikom punkty poczytalności. C:
    Lord Yau

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpię, by Nya był aż tak okrutny w doborze narzędzi do odbioru sanity

      Usuń
  3. O żeś! A miałam zamiar przeczytać tę książkę, ale po Twojej recenzji chyba jednak zmienię zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale ze aż rok? Masakra;) styl autorka ma taki, że wydawałoby się że fantastyka powinna jej lezec, często w swoich książkach zamieszcza mało realistyczne rozwiązania;) a tu jak widać to fantastyka leży i płacze;) dobrze, że ostrzegasz, mogłabym czasem się skusić w bibliotece i wziąć dla szwagierki, a tak to jej tego oszczędze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - żadnej książki tam długo nie przetrzymywałam na półce. Jej styl boli - niezależnie od tego, jaki gatunek autorka postanowi wybrać. W Mistrzu było tak samo mało logiki i realizmu, a to nie była fantastyka. Boję się prowadzić badania nad jej kolejnymi książkami. Przyznam szczerze - nigdy nie widziałam gorszej książki fantasy, a czytam ten gatunek właściwie przez większość życia. Jest cała masa dobrych książek fantasy, a to coś nie powinno nawet stać na tej samej półce, co one.

      Usuń
  5. W wykonaniu Katarzyny Michalak zdecydowanie wolę fantastykę. Ta seria tak mnie wciągnęła, że na kilka dni odłożyłam wszystkie bieżące sprawy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gusta są różne. Jeżeli czytanie książek tej autorki sprawia Ci przyjemność, to dobrze

      Usuń
  6. Mam ją na półce, ale jeszcze nie czytałam. Nie sądziłam, że wypadnie tak słabo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz spróbować przeczytać kawałek i zdecydować sama - być może tobie spodoba się bardziej, niż mnie. Bo nie ma opcji, żeby spodobało się mniej :)

      Usuń
  7. Niestety nie jestem fanką twórczości autorki ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam za sobą parę tytułów Katarzyny Michalak - kilka naprawdę przypadło mi do gustu zwłaszcza seria "Sklepik z niespodzianką", ale wiele z nich sprawiło, iż nie wiedziałam, gdzie oczy mam schować. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja muszę wyznać, że książki ten autorki wywarły na mnie wrażenie, które można opisać tylko jaki wypalenie oczu. Takie, jakie przeżyła bohaterka teledysku do piosenki „Fantasy” by DYE.

      Usuń
  9. Czytałam i także mi nie podeszła. Byłam wkurzona tym, że zmarnowałam na nią czas... Wydaje mi się, że z każdą kolejną książką autorka traci jakiś kontakt z czytelnikami i już chyba nie wie o czym pisać;/

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte