10 października 2016

265: Ostatnie dni Pompejów - Edward Bulwer-Lytton

Autor: Edward Bulwer-Lytton
Tytuł: Ostatnie dni Pompejów (The Last Days of Pompeii)
Wydawnictwo: Oskar
Rok: 1992

Jest coś romantycznego w historii dwóch miast, które zostaly zniszczone przez wybuch Wezuwiusza. Pompeje jakoś lepiej wryły się w pamięć ogólną. Myśl o tym, jak wyglądały ostatnie dni Pompejów rozpala wyobraźnię, skłania do zastanowienia.
Powieść ta podąża za losami Glaukusa, Jony i garstki innych postaci. Jak sugeruje tytuł zawarte zostały na jej kartach wydarzenia ostatnich dni słynnego miasta.
Grek Glaukus przybył do Pompejów, zrezygnowany, bo nie mógł odnaleźć pięknej damy, którą spotkał raz w świątyni. Los chciał, że ową damą okazała się Jona, wychowanka arcykapłana Izydy. Para młodych spotkała się dzięki przyjacielowi Glaukusa i powoli zaczął się ich romans. Niestety, arcykapłan Izydy miał dla dziewczyny inne plany, zaś Wezuwiusz nie dbał o plany ludzi mieszkających u jego stóp.
W międzyczasie brat Jony, kapłan Izydy, zaczął przeżywać kryzys wiary, szczególnie po zapoznaniu się z przedstawicielem wczesnochrześcijańskiej gminy w Pompejach. Poza tym pewna młoda arystokratka, wiedziona miłością, postanowiła odbić Jonie Glaukusa za wszelką cenę, a ślepa kwiaciarka także przeżywała rozterki sercowe.
Język powieści jest bardzo ładny, opisy są plastyczne, czasami wręcz nieco liryczne. Książkę przez to czyta się z wielką przyjemnością. Akcja toczy się płynnie, choć nie jednostajnie - czasem przyspiesza, czasem zwalnia. Jej zwroty są możliwe do przewidzenia bez większego trudu, ale i tak to przyjemna lektuta. Niekiedy zdarzały się przebitki do naszych czasów, kiedy narrator opowiadał nieco o wykopaliskach w Pompejach - to tworzyło ciekawą prespektywę, bo mogliśmy zobaczyć coś, co zastygło w czasie, zakonserwowane przez popiół wulkaniczny.
Przedstawienie gminy chrześcijańskiej jest tak-bardzo-jak-u-Sienkiewicza, że momentami czułam się, jakbym czytała Quo vadis. Kapłani Izydy byli mocno skontrastowani z nimi, mroczni, posługujący się podstępami, zaś ich przywódca to już w ogóle straszny zly czarnoksiężnik.
Najbardziej wkurzały mnie stereotypy i mizoginia ulewająca się tu i ówdzie. „Przyrodzoną kobietom” cechą miała być zdolność do udawania, inteligencja i duma Jony były podkreślane jako coś niezwykłego, a czarownica-służka Hekate musiała mieć tragiczne backstory tłumaczące dlaczego była wredną jędzą. A to tylko rzeczy, które najbardziej rzuciły się mi w oczy.
Poza tym sam arcykapłan Izydy, Egipcjanin żyjący w Pompejach... Och, Valarowie, jak bardzo nudny był w byciu złym kolesiem.... Taki Jafar z Alladyna 2, tylko kapłan i bez Jago. Miał co prawda parę ciekawych elementów i scen, ale zasadniczo był płaski. Jego motywacje były po prostu słabe. Jego cele życiowe - jak u podróbki Disneyowskiego antagonisty.
Moją ulubioną postacią był lew. Lew był wspanialy. Koniecznie musicie zobaczyć sceny z lwem, bo to najmądrzejsza (jak na jego możliwości) postać książki. Ale tak serio to slepa kwiaciarka zyskała moją szczerą sympatię. Jej los i pragnienia najbardziej przypadły mi do gustu.
Czy polecam? Trochę tak, a trochę nie. Tak - bo ta wizja zwykłego życia ludzi nieświadomych nadchodzącego kataklizmu jest fascynująca. Nie, bo sama fabuła powieści nie jest szczególnie powalająca. Ot, taka sobie książka.

Ocena - 5
Opinia na LubimyCzytać

5 komentarzy:

  1. Nie znam tej książki. Jednak odpuszczę ją sobie, gdyż kompletnie mnie nie zaciekawiła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja zaczęła się obiecująco :) Szkoda, że powieść nie do końca spełniła Twoich oczekiwań...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta powieść ma sporo zalet, tylko nie przeważyły one w ogólnym podsumowaniu

      Usuń
  3. Czy ja wiem, czy jest coś romantycznego w śmierci tylu osób? :P Zależy jak na to popatrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam, nie czytałam, ale za to na półce czekają u mnie "Pompeje" Harrisa.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte