21 czerwca 2011

76. Jesteśmy snem - Ursula K. Le Guin.

Autor: Ursula K. Le Guin
Tytuł: Jesteśmy snem (Lathe of heaven)
Wydawnictwo: Phantom Press
Rok: 1991

Sięgałam po Jesteśmy snem Ursuli K. Le Guin z lekkim niepokojem, czy mi się spodoba i z dużą nadzieją, że tak będzie w rzeczywistości. Okazało się, że ta powieść, wydana w Polsce w 1991 roku przez Phantom Press, wciąga niczym chodzenie po bagnach w czasie ulewnego deszczu.
George Orrt, mieszkaniec Portland, został przyłapany na tym, iż wybierał leki pobudzające na Karty Medyczne znajomych. W związku z tym wylądował na Dobrowolnej Terapii, a jego psychiatrą został Harber, który szybko odkrył, że problem Orrta sprowadzał się tak naprawdę do jego panicznego lęku przed snem, a dokładnie śnieniem. Działo się tak ponieważ, jak utrzymywał Orrt, jego niektóre sny się spełniały i zmieniały rzeczywistość.
Na początku psychiatra nie wierzył swemu pacjentowi i postanowił go wyleczyć poprzez pokazanie mu, iż owe sny można kontrolować i że tak naprawdę nie ma się czego bać. Zahipnotyzował Orrta, podłączył do swojego wynalazku i kazał mu śnić efektywnie, co potem powtarzał na każdej sesji. Pierwszy taki sen zmienił obraz w jego gabinecie, następne coraz bardziej ingerowały w rzeczywistość. Przy okazji dowiedzieli się, że osoba znająca treść snu może zapamiętać nie tylko stan świata po śnie, ale i przed nim*.
Kiedy Harber w końcu uwierzył swemu pacjentowi zamiast spróbować wyleczyć go zaczął wykorzystywać jego sny dla ogólnego dobra, co skończyło się między innymi zażegnaniem problemu przeludnienia Ziemi.
Orrt jest postacią tak daleką od ciekawości czy mocnego charakteru jak to tylko możliwe, tak okropnie średni, że aż nudny, wydaje się być całkowicie bezwolny. Nikomu nie chce zrobić krzywdy, nikogo nie chce narazić czy urazić. Potulny, doskonale świadom tego, jak ludzie reagują na wzmianki o jego efektywnych snach nie próbuje ich przekonać na siłę, nie unosi się gniewewm, tylko coraz bardziej zamyka się w sobie, gnębiony swoją fobią. Nawet nie wiecie, jak bardzo denerwowała mnie ta jego bierna postawa, to godzenie się na to, aby inni go wykorzystywali.
Na początku ciężko mi było odnaleźć się w fabule powieści, dopiero po wizycie Orrta u lekarza książka wciągnęła mnie naprawdę. Do tego czasu sama czułam się, jakbym zabrała się do czytania po wielu nieprzespanych godzinach. Wraz z postępem akcji coraz trudniej było mi oderwać się od losów Orrta i jego ingerencji we wszechświat.
Le Guin popisała się przy okazji Jesteśmy snem głęboką wiedzą związaną nie tylko z psychologią , ale też onirologią. W zgrabnych słowach potrafiła przybliżyć czytelnikowi pewne kwestie i zachodzące podczas snu wydarzenia i stany, a przy okazji nie faszerowała tego nadmiernie terminologią dla laika brzmiącą jak wyrywki z Necronomiconu. Autorka wykrzystywała motyw snu odmiennego od zwykłych ludzkich snów także w innej niezłej książce, w Słowo "las" znaczy "świat".
Jesteśmy snem okazała się być diamentem w pokrzywach. Polecam ją każdemu lubiącemu sf, a także osobom, które praktykują lub chcą praktykować świadome śnienie (we śnie ingerując w sen, a nie w rzeczywistość :) ). To bardzo fajna lektura i aż szkoda, że dowiedziałam się o tej powieści dopiero niedawno.

Ocena
Wciągliwość - 4
Wygoda czytania - 4
Jak bardzo mi się podobało? - 5

*Coś jak nogawki spodni czasu z książek Pratchetta.

9 komentarzy:

  1. Bardzo chętnie przeczytam. Mimo że moje pierwsze podejście do Le Guin było niezbyt udane, do tej książki, po Twojej recenzji, na pewno się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy ta pozycja pani Le Guin do mnie przemówi...

    OdpowiedzUsuń
  3. do Phantom Press mam ogromny sentyment. w mojej bibliotece jest cały regał starych horrorów właśnie tego wydawnictwa. wiele z nich jest bardzo słabych, ale można znaleźć też prawdziwe perełki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam ją już wypożyczyć kiedyś z biblioteki.
    Fascynuje mnie tematyka snu, więc tym razem się za nią zabieram !

    OdpowiedzUsuń
  5. Z chęcią przeczytam, gdy nie będę miała innych pozycji pod ręką ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To chyba nie jest książka dla mnie, ale do końca nie mówię "nie"

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam ją już dobrych parę lat temu i przyznaję szczerze, że przed lekturą recenzji niewiele już z niej pamiętałam. Nie wywarła na mnie specjalnego wrażenia, chyba oczekiwałam po tej akurat autorce czegoś innego. Co nie znaczy, że jest zła, ale jak dla mnie przeciętna.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte