17 października 2010

11: Stonehenge Apocalypse (2010) - reż. Paul Ziller.

Nudziło mi się, wysoki sądzie, więc znalazłam sobie zajęcie. Wybacz mi, ludzkości. Premierę światową film mial w czerwcu 2010.
PRODUKCJA I OBSADA
W główne role wcielili się: Misha Collins, Torri Higginson i Peter Wingfield. Reżyseria: wspomniany wyżej Paul Ziller. Muzyka: Michael Neilson.
WYDAWNICTWO i WYDANIE
(Przodkowie, dlaczego piszę taki dziwny podpunkt w filmach?) Plakat może nie zabija kolorowością, ale ostatecznie może być. Nie wybija się nad standart. Film zresztą też.
TREŚĆ
Typowa skadanka amerykańsko-apokalipsystyczna (coś mi nie gra w tym slowie... apokalipsyczna? Apokaliptyczna, o!) Są motwy fizyki, geologii, sekty fanatyków, zawiedzionej pryjaźni... Jest sobie wojsko, są kataklizmy, jest grupa naukowców, pościgi, strzelanki... Tak, to wystarczy, zeby jednoznacznie określić kraj produkcji.
Jest sobie genialny naukowiec, który robi nocne audycje o UFO i tzw. Pigfoot (]:> {tak, to jest Irken. Nie wiesz, co to Irken? To nic. Ja wiem.}). Pewnej nocy dostaje telefon od słuchacza... W ogóle to w USA w nocy nikt nie śpi. Wszyscy słuchają czubka w radio. Otóż w Stonehrnge zginęła grupa turystów, a same kamienie się poruszyły.
Oto zmienia się oblicze świata! Oto mechanizm naszych przodków znowu funkcjomuje! Oto siła stwórcza posłuży do zagłady życia na planecie! A z góry spada bomba atomowa. Kawaii!
REKOMENDUJĘ FILM, BO...
Bo niby klasy B, ale mi się spodobał.

2 komentarze:

  1. Ja też lubię pogadać ciekawie przy herbatce :) Nawet ostatnio wybrałem się na dni herbaty bo normalnie kocham ten napój :) super sprawa i ciekawych informacji się dowiedziałem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Herbata trzyma w kupie multiversum. Amen. A gdzie były te dni herbaty?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte