4 kwietnia 2018

306: Miranda - Antoni Lange

Autor: Antoni Lange
Tytuł: Miranda
Wydawnictwo: ALFA
Rok: 1987

Kolejna książka z cyklu fantastyki z siwą brodą, tym razem jednak bohaterów nikt nie będzie siłą woli wystrzeliwał na Marsa. Ale za to znowu podażymy za bohaterem aż na Daleki Wschód, w okolice Indii.

W podróż na wschód wybrał się nasz bohater z powodu wygłasznia swoich przekonanń zbyt głośno w nieodpowiednim towarzystwie. Po spędzeniu pewnego czasi w domu szamana, nasz bohater podążył dalej na wschód, aż do Japonii, licząc, że stamąd będzie mu łatwiej wrócić do centralnej Europy. Niestety znów nie miał on szczęścia i jego statek uległ wypdkowi - a dokładnie wpłynął na minę. Jego łódź ratunkowa też nie miała szczęścia i koniec końców nasz dzielny Polak został rozbitkiem gdzieś w okolicach Indii.
Prędko okazało się, że rozbił się on na niezwykłej wyspie, gdzie istnało niezwykłe państwo, opisane dawno temu przez innego podróżnika bez farta. A może właśnie nasz bohater miał jednak sporo szzęścia, trafiakąc do Citta del Sole?
Z jednej strony mamy tu do czynienia z odkrywaniem odmiennej kultury, pełnej niezwykłości,  zaskakującej zarówno bohatera, jak i czytelnika. Z drugiej strony po pewnym czasie ta utopijna kraina, a jeszcze bardziej zachwyt protagonisty zaczął mnie poważnie denerwować. Na szczęście pewne elementy i praktyki życia ludzi w odkrywanej przez siebie republice nie cieszyły się jego pełnym poparciem, ale większość czasu był zwyczajnie oczarowany. Oczywiście, było tak dlatego, że nasz bohater był zwykłym człowiekiem i jako taki był ułomną istotą skazaną na bycie egoistyczną. No, bo nasz dobry bohater, w ramach zachwycania się odkrywanym państwem i narodem, zakochał się - oczywiście - i nie do końca wyszło mu z jego ukochaną tak, jakby sobie tego życzył.
Jeżeli więc nie jesteście fanami książek, gdzie wychwalane są utopijne modele społeczeństwa możecie sobie tę pozycję odpuścić. Lud Citta del Sole we wszystkim był lepszy od ludzi i zazdrśnie strzegł swoich sekretów, bo głupi i krnąbrni ludzie by je źle wykorzystali. W sumie, ponieważ akcja książki rozgrywa się w okolicach pierwszej Wojny Światowej, nie dziwię się, że mocno uduchowieni obywatele Citta del Sole, żyjący w wyidealizowanym społeczeństwie tchnącym komunizmm, nie chcieli jakoś szczególnie oświecać żądnego krwi świata poza granicami swojego kraju.
Kiedy już jednak przebrniemy przez cały ten okołoutopijny bełkot możemy się skupi na czymś ciekawszym.amy tu interesującą koncepcję mediumizmu, postaci astralnych i tego, co takie twory mogłyby osiągnąć. W książce, którą przedstawiałam wam niedawno fakirzy mogli wysłać człowieka na Marsa, tu zaś uduchowione byty powstałe z mediów mogły latać, posługiwać się telepatią, jednym poiskiem usypiać całe armie i robić jedną maszynę do robienia wszystkiego.
Język powieści jest bardzo ładny, fabuła jest przedstawiona w dość przystępny sposób i tylko niekiedy peany na temat cudownej krainy nieco się dłużyły.
Czy polecam? W sumie jest to dość interesująca pozycja, aczkolwiek jeżeli poszukujecie czegoś z większą ilością akcji i sensowniejszym wątkiem romansowym, to chyba jednak warto szukać dalej.

Ocena - 4

Opinia na LubimyCzytać

1 komentarz:

  1. Hmm... Czy ja wiem. Ale ogólnie bym coś z fantastyki teraz chętnie przeczytała :).

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte