6 grudnia 2016

274: Król Artur i rycerze okrągłego stołu - Roger Lancelyn Green

Autor: Roger Lancelyn Green
Tytuł: Król Artur i rycerze okrągłego stołu (King Arthur and His Knights of the Round Table)
Wydawnictwo: Wydawnictwo: RTW
Rok: 1999

Nikt nie może powiedzieć, że mity arturiańskie nie miały wpływu na kulturę Europy. Wciąż, po tak wielu latach, działają one na wyobraźnię wielu osób. Opowieści o poszczególnych rycerzach, o poszukiwaniu Świętego Graala, o honorze rycerskim i o pięknych damach w potrzebie - to mamy w głowach, gdy słyszymy o królu Arturze i jego słynnym meblu.

Książka ta opowiada o życiu i czynach tego legendarnego władcy. Zaczyna się kawałek przed jego narodzinami, gdy jego ojcie Uther postanowił, że pomoże ukochanej kobiecie owdowieć, żeby mogła za niego wyjść za mąż. Palce - i koniec brody - maczał w tym Merlin, tak samo jak w wielu innych sprawach dotyczących ludów zamieszkujących Brytanię.
Wziął on syna Uthera i ukrył dziecko na wiele lat, zapewne ratując życie nieletniego następcy tronu. Później powrócił, by zaprezentować rycerzom i biskupowi instalację pod tytułem „Miecz w kamieniu i kowadle”. Instalacja cieszyła się sporym zainteresowaniem stanu rycerskiego, bo jej rozbiórka na części pierwsze miała być wyznacznikiem królewskości.
A kiedy młodziutki Artur całkiem niechcący (to zawsze jest niechcący) wyciągnął miecz z kamienia i poszedł go zanieść bratu, nagle został pozbawiony rodziny, bo ojciec wyznał mu, że tak naprawdę nie był jego ojcem. W ramach rekompensaty dostał królestwo do rządzenia i bronienia. W jakiś czas potem Merlin zaprezentował nową instalację - tym razem z drewna i kamienia i zatytuowaną „Okrągły Stół” - dając mlodemu królowi prezent okraszony przepowiedniami dotyczącymi rycerzy okrągłego stołu, ich imion oraz zniszczenia królestwa. Jako rasowy spoilerman powiedział tylko tyle, by jego słowa dopiero po fakcie mogły być całkowicie zrozumiałe. A potem poszedł sobie, żeby umrzeć. A tak, w międzyczasie zaprowadził Artura do Pani Jeziora, która podarowała monarsze jego słynny miecz.
Po tym naastąpiły lata względnego spokoju, kiedy poszczególni rycerze zdobywali sławę i mieli przygody. Z nich najbardziej przypadł mi do gustu Gawain. Kochany przez wszystkich Lancelot z Jeziora jakoś nigdy nie cieszył się moimi względami.
Było kilka rzeczy, które mnie raziły w trakcie czytania. Jedną z nich jest fakt, że dzielnym rycerzom udawało się wszystko, wszystkie damy były nieziemsko piękne i delikatne, a szczęśliwe zbiegi okoliczności zdarzały się zawse, gdy bohater popadał w opały. Ponadto rozbrajał mnie fakt, że przy okrągłym stole mieli zasiadać szlachetni i dzielni rycerze, kwiat stanu rycerskiego, a jednak Mordred od samego początku był zły i kochał siać nieład. To jak on się tam znalazł, przy tym stole? A kiedy już jesteśmy przy Mordredzie - królowa Morgana oczywiście była zła i okrutna, ale to ona na koniec smuciła się, że rana Artura jest bardzo poważna i że późno przybył do miejsca, z którego zabrała go tajemnicza łódź. Cóż, ja już na zawsze zostanę spaczona i jedyną prawdziwą Morganą będzie dla mnie Morgaine z Mgieł Avalonu Marion Zimmer Bradley. Język książki jest bardzo ładny i plastyczny, tworzy odpowiednią atmosferę. Czyta się tę pozycję szybko i z ogromną przyjemnością.
Wiem, że jest wiele książek zawierających opowieści o królu Arturze i jego drużynie, ale myślę, że ci, którzy rozpoczynają zgłębianie tych historii ninejsza książka będzie dobrym początkiem. A ci, którzy znają już te historie z przyjemnością odświeżą je sobie.

Ocena - 6

Opinia na LubimyCzytać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte