1 września 2016

260: Kamienie Elfów Shannary -Terry Brooks

a
Autor: Terry Brooks
Tytuł: Kamienie Elfów Shannary (The Elfstone of Shannara)
Wydawnictwo:  Replika
Rok: 2016

Bądźmy szczerzy po przeczytaniu Miecza Shannary nie bardzo mogło być szansy, bym nie rzuciła się na drugi tom cyklu o czterech krainach. Podążyłam więc za moim przeznaczeniem i zabrałam się za książkę, która wyraźnie miała być o elfach (a jak wiadomo: są elfy - jest okejka)
Od pokonania Lorda Warlocka* minęło pół wieku. Młody Lauren, jeden z Wybranych, odkrył, że święte drzewo Ellerys umiera. Wedle legendy była ona odpowiedzialna za utrzymywanie Zakazu, prastarego czaru oddzielającego barierą świat elfów od pokonanych w antycznej wojnie demonów. A wraz ze śmiercią Ellerys wojna miała rozgorzeć na nowo. Ellerys przekazała swoim Wybranym informacje o tym, jak odnowić Zakaz i uratować świat - należało udać się do źródła Krwawego Ognia - czyli typowej ZSŚ (Zapomnianej Starożytnej Świątynii) i zanieść tam nasionko drzewa. Po posadzeniu go miało ono przejąć funkcję Ellerys i chronić elfy.
Niestety, demony też o tym wiedziały. A trzy z nich zdolały przejść osłabioną barierę. Pierwsze, co zrobiły, to postanowiły wykosić wszystkich Wybranych, bo tylko Wybrany mógł pójść na questa do ZSŚ.
Stary król Eventin i cała masa nowych postaci (oraz parę starych) musieli prędko znaleźć nie tylko nowego PZ (Powiernika Ziarna), ale też zlokalizować ZSŚ i nie dać się zabić.
PZ miał zostać ktoś z Wybranych, ale prędko demony zmniejszyły liczbę kandydatów poprzez zamordowanie wszystkich, których znalazły w stolicy. Tym sposobem jedyną osobą mogącą podjąć się tego działania została Wybrana, która opuściła Ellerys po miesiącu służby, czym skazała się na banicję. A osobą tą była wnuczka Eventina, Amberle, która opuściła Westlandię i nikt nie wiedział, dokąd i dlaczego odeszła.
Na szczęście znany wszystkim druid Allanon zawitał w progi królewskiego pałacu i podjął się odnalezienia nie tylko ZSŚ, ale i PZ. Elfom zaś zostało sposobić się na wojnę.
Ander, młodszy syn Eventina, był moją ulubioną postacią tego tomu, przeszła na niego cała moja sympatia, którą żywiłam zo Shei czytając o jego przygodach. Niedoceniony i niezbyt lubiany przez rodzinę syn Eventina wykazywał się rozwagą, inteligencją i chęcią pomocy.
Nie zabrakło potomka Shannary - wnuka Shei, młodego uzdrowiciela imieniem Will. Był on całkiem sympatyczną postacią, także go lubiłam, ale Ander wygrał z nim. Rozwój tej postaci był fascynującą lekturą.
Amberle, znana także jako PZ, na początku trochę mnie irytowała. Podobała się mi jej niezależność, ale też intrygowały motywy, które popchnęły ją do ucieczki z Wesrlandii. Rozwiązanie jej wąrku było dla mnie pewym zaskoczeniem i muszę przyznać, że kiedy już odespałam zarwaną przez lekturę noc, to doceniłam takie rozegranie tego wątku.
Pewną rzeczą, która mnie irytowała, byli Wędrowcy, mocno inspirowani Romami - a raczej stereotypem ich dotyczącym. Właśnie tak dokładnie powtórzenie tego stereotypu mnie złościło.
Ciekawy był wątek sióstr-czarownic, które nigdy nie opuszczały swojej doliny. Mam nadzieję, że dowiem się więcej o władcach mocy z dawnych czasów.
W ogóle w tym tomie jeszcze bardziej rzuciło się mi w oczy, że autor ma całkiem odmienną koncepcję elfów od ogólnie przyjętych. Nie odmówił im urody, zwinności i szacunku do natury, ale ich życie wcale nie było dłuższe od ludzkiego - a to coś nowego. Przyznam, że czytanie o elfach-staruszkach po pderwaniu się od Córki Króla Elfów i innych książek tego typu było trochę jak polanie się zimną wodą. Poza tym - w tej książce są latajace elfy! Myślałam w pierwszej chwili, że autor zapatrzył się na avariele z Fearunu, ale nie miałam racji.
Poza tym warto dodać, że sceny batalistyczne i tym razem byly całkiem miłą lekturą. Poza scenami dotyczącymi rozbudowy świata chyba najbardziej się mi podobały. Narracja jest płynna, język bardzo ładny, akcja toczy się w sensownym tempie, a opisy nie powalają na kolana nudą. Czasami „wykłady” Allanona czy innych postaci mogą nieco nużyć, ale poza tym czyta się świetnie. Wyłapuwanie różnych nawiązań do legend i historii naszego świata było całkiem fajną zabawą.
Nie da się ukryć, że powtarza się tu pewien schemat - mała grupka (w tym Wybraniec) idzie na questa by zapobiec czemuś złemu, a tymczasem ludy czterech krain zbroją się i toczą bitwy. Tym razem jednak w walce po stronie dobra był trolle, za to ludzi było dużo mniej.
Demony, które na początku przeszły przez barierę i zaczęły psuć, były dużo ciekawsze, może dlatego, że mieliśmy więcej czasu na ich poznanie. W scenach batalistycznych niestety nie wyróżniały się za bardzo żadne jednostki.
To całkiem ciekawa kontynuacja pierwszego tomu. Dostarcza wiele radości i nie wygląda jak wymuszony sequel, gdzie na silę paruje się postacie z pierwszwgo tomu. Fani high fantasy koniecznie powinni sięgnąć po tę pozycję.

Ocena - 7

Opinia na LubimyCzytać
*Warlock jest tylko jeden-->

5 komentarzy:

  1. Nie znam tego cyklu, ale wątpię, abym kiedyś się na niego skusiła, ponieważ fabuła zbytnio mnie nie zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wspomniałam przy pierwszym tomie - mam ochotę się za ten cykl zabrać. Choć przyznam, że w literaturze fantasy jest cała masa cykli, które chętnie bym przeczytała :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo - powoli czytam kolejne cykle, ale wciąż cała masa przede mną. Shannara jest jak na razie bardzo dobra

      Usuń
  3. Zdecydowanie lubię takie klimaty, a do lektury przyciąga już sama okładka. I choć mało o fantastyce piszę, to ją wieczorami podczytuję:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, ja czytam głównie fantastykę i sporo o niej piszę. Tak, okładka jest całkiem fajna, choć wciąż nie weszłaby na moją listę top 5 okładek fantastycznuch :D

      Usuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte