10 stycznia 2013

177: Zamek Lorda Valentine'a - Robert Silverberg

Autor: Robert Silverberg
Tytuł: Zamek Lorda Valentine'a
Wydawnictwo: Solaris
Rok: 2008
Strona książki: brak

Zamek Lorda Valentine'a to pierwszy tom cyklu Majipoor Roberta Silverberga. Odkryłam tę powieść gdzieś w czasach zapadłego liceum, gdy ludzie walczyli jeszcze bronią z brązu. Cykl jest znany starym fantastom, ale uznałam, że ci nowsi też mogą się zainteresować (jak wiecie, przypominanie o starej fantastyce jest tym, co Alana lubi najbardziej), tak więc jest -
Zamek Lorda Valentine'a.
Valentine, którego poznajemy na kartach tejże powieści, był zagubionym człowiekiem. Znalazł się w miejscu, na planecie, tylko częściowo znajomej. W wyniku niejasnych zdarzeń nasz bohater bowiem stracił pamięć i wiele rzeczy dopiero do niego wracała. Valentine rozpoczął swą podróż w okolicach jednego z wielkich miast jednego z kontynentów Majipooru, w czasie gdy to tego miejsca przybył jego imiennik, Lord Valentine, Koronal, władca całej planety. Koronal był w trakcie objazdu swego władztwa, zaś Valentine znalazł się w samym środku festynu na jego cześć. Szybko znalazł przyjaciół dzięki swej sympatycznej naturze i podjął się żonglerki, do której miał niezwykły talent. I zapewne Valentine pozostałby zwykłym żonglerem gdyby nie niepokojące sny, które jęły dręczyć nie tylko jego, ale i jego przyjaciół.
Początkowa nieporadność bohatera i jego droga ku przypomnieniu sobie swojej przeszłości jest bardzo wygodna dla czytelnika - poznaje on świat niejako z główną postacią powieści. A jest co poznawać, Majipoor jest wielką planetą, w wielu sprawach podobną do Ziemi, ale jednak w większości różniącą się drastycznie. Nie tylko jej wielkość, fauna i flora są inne, pojawiają się inne rasy istot rozumnych poza ludźmi, ci zaś nieco różnią się od nas samych w sposobie myślenia.
Ciekawy jest system władzy na Majpoorze - mamy starego Pontifexa, który w odosobnieniu Labiryntu ustanawiał prawa, Koronala, który był władzą wykonawczą, Króla Snów wysyłającego sny przesłania i kary, oraz Panią Wyspy, która zsyłała łagodne sny i równoważyła trzech pierwszych.
Silverberg się nie spieszył, opisywał swój świat dokładnie, po kolei, pozwalając czytelnikowi go poznać i oswoić się z jego egzotyką. Udało mu się jednak nie zanudzać przy tym odbiorcy, zwroty akcji, wyraziste postacie, intrygi i całkiem prędka akcja pozwalają czerpać z książki niezłą rozrywkę.
Polecam, oczywiście, fantastom, ale też innym czytelnikom. Książka jest obszerna, ale nie należy do rodzaju cegieł. Czyta się wygodnie, język jest prosty, a sama fabuła ciekawa.

Ocena
Wciągliwość - 5
Wygoda czytania - 4
Jak bardzo mi się podobało? - 4
Opinia na LubimyCzytać

6 komentarzy:

  1. przyznam się bez bicia, że nigdy nie słyszałam o tej książce, a że to jeszcze pierwszy tom cyklu, to już w ogóle
    bardzo lubię literaturę fantastyczną, więc i ten tytuł zapewne mógłby mnie zainteresować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Marzą mi się wszystkie pozycje Silverberga, miałam z nim styczność w opowiadaniu właśnie z tego uniwersum i bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach z tej starszej fantastyki to przede mną jeszcze... prawie wszystko ;) niemniej gdzieś tam w mojej głowie tworzy się pokaźna lista autorów, których książki kiedyś zamierzam przeczytać. Będę eksploatować ten gatunek tak długo aż mi się nie znudzi, a na to się nie zanosi :) Dlatego dobrze, że niektórzy polecają jeszcze starsze książki, a nie same nowości wydawnicze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu jestem takim geekiem, który nie koniecznie lubi nurty w tej nowszej fantastyce (oczywiście nie wszystkie) :D Cieszę się, że będziesz też sięgać do tej dawniejszej F, jest tam masa radości

      Usuń
  4. Piękna okładka, a i recenzja zachęcająca. Jako że jest to książka zdecydowanie w moim guście, a przynajmniej z lubianego przeze mnie gatunku, muszę ją przeczytać! ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte