22 marca 2012

119: Szkoła LaOry - Agnieszka Grzelak

Autor: Agnieszka Grzelak
Tytuł: Szkoła LaOry
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok: 2012
Strona książki: Szkoła LaOry

Przeczytałam pierwszą stronę Szkoły LaOry Agnieszki Grzelak i doznałam olśnienia. Otóż jedna z bohaterek powieści ma na omie Theo. Całe Tajemnice Skyle zastanawiałam się, skąd znam to imię i w końcu moja narowista pamięć podsunęła mi książkę sprzed roku. Imię Theo nosił wszakże słynny Theo Van Spee z powieści Toma Holta Ziemia, powietrze, ogień i... budyń. Uradowana tą informacją zabrałam się do lektury z nową werwą.
Od zdarzeń z Tajemnic Skyle minęło trochę czasu. Mori - a wraz z nią także Beatrycze - opuściła Skyle, aby wrócić na Kontynent Północny. Jedna ze starszych artystek, wychowanic strasznych instruktorek, LaOra, postanowiła założyć w Como szkołę, w której kobiety z Wyspy Sierot miały przekazywać nowym uczennicom swą wiedzę na temat malarstwa, projektowania strojów, gry na różnych instrumentach i całej masy innych sztuk związanych z tworzeniem piękna. Szkoła okazała się cieszyć dużym zainteresowaniem ze strony nie tylko arystokracji i koronowanych głów, ale także ludzi prostych czy kupców. Po przyszkolnych ogrodach zaś zaczął przemykać redaktor wielce poczytnej gazety, który słyszał plotki o tym, że Beatrycze mieszkała w internacie i uczęszczała na zajęcia zamiast grzecznie i potulnie wrócić na łono rodziny, czyli do kochającej, troskliwej mamusi.
Kiedy już jesteśmy przy rodzinie książęcej... W Szkole LaOry Arta i Mhor, którym udało się w poprzednim tomie szczęśliwie zawrzeć narzeczeństwo pomimo - a może dzięki - sprzysiężonym przeciw nim żywiołom i wrednej rodzince Mhora. Niestety, dzięki rozterkom Arty wątek ich miłości trochę stracił na fajności, ale ogólnie nadal był całkiem ciekawy.
Wracając do głównego wątku książki, czyli szkoły artystycznej. Prócz konfliktów na tle kasowym - wśród uczennic znajdowały się nie tylko córki zamożnych mieszczan i szlachty, ale też proste dziewczyny - pani Grzelak zaserwowała czytelnikowi nieco psychologii umieszczając Mori (pamiętamy, że bohaterka ma wysokie statystyki i rozliczne skille) w jednej placówce edukacyjnej wraz z nauczycielką kaligrafii uwielbiającą instruktorki i aspirującą do stania się im podobną oraz uczennicą, która brak talentu rekompensuje przedziwnym entuzjazmem i potrafi pomóc ludziom w taki sposób, że ci nawet tego nie zauważają, zaś jej emocje mają przedziwne kolory (moja ulubiona postać tego tomu).
Dzięki lekturze Szkoły LaOry dowiedziałam się w końcu, dlaczego tak bardzo nie lubię kaligrafii.
Ciekawym motywem okazało się zapisywanie czegoś, co potem staje się prawdą niezależnie od tego, czy wie się, co się pisze.
Magia, która zawsze była obecna gdzieś na skraju pola wydarzeń, nie jest może w książkach Grzelak jakoś szczególnie ekspresyjna - więcej ma wspólnego z "magią umysłu", niż z fireballami. Nawet zmiana w płomień w czasie tańca miała podłoże duchowe - w końcu bohaterki, którym się to udało duchem przenosiły się do Corredo. Starej wyjadacze wychowanej na magii typu "kaboom!" trochę brakowało efektownych zaklęć, ale w końcu to powieść o delikatnych (choć niekoniecznie słabych). artystycznie uzdolnionych kobietach. Ciężko byłoby wymagać motywów rodem z Necronomiconu.
Jak zawsze zaczęłam cykl od końca (czyli od dwóch ostatnich tomów), lecz zapewne w najbliższym czasie uzupełnię braki jeśli znajdę poprzednie tomy w bibliotece. Wiem, że wiele osób jest oczarowanych nie tylko Szkołą LaOry, ale całym Blaskiem Corredo. Ja sama podchodzę do tych powieści z mniejszym entuzjazmem, ale nie uważam ich za jakoś szczególnie nieudane.
Ogólnie szkolne perypetie Mori, Szklarki i innych artystek były dość zabawną, w miarę zajmującą lekturą, taką w sam raz na wieczór lub kilka. Czytelnikom stroniącym od literatury typowo kobiecej odradzam, lecz jeśli ktoś lubi powieści obyczajowe czy romanse to będzie mógł ze Szkoły LaOry czerpać sporo przyjemności.

Ocena
Wciągliwość - 4
Wygoda czytania - 4
Jak bardzo mi się podobało? - 4

Książkę ootrzymałam od wydawnictwa Prószyński i S-ka
Opinia na LubimyCzytać

14 komentarzy:

  1. Mnie bardzo się podobała, a nie spodziewałam się tego, ponieważ nie przepadam za twórczością rodaków. Jednak ostatnio sama sobie przeczę i jednak ich czytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, poza wczesną fascynacją Nienackim i Musierewiczową, też rzadko sięgałam po polskich autorów, lecz w czasie ostatniego roku postanowiłam zapoznać się z "rodzimym ogródkiem"

      Usuń
  2. Czytałam kiedyś pierwszą część tej serii, po tak wielu pozytywnych recenzjach mam zamiar przeczytać również następne części :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem niezłe czytadełko, polecam na długie wieczory :D

      Usuń
  3. brzmi zachęcająco, może wielką fanką literatury kobiecej nie jestem, ale czasem ma się ochotę właśnie na coś takiego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo. Jak na książki, które czytałam ta jest całkiem niezła

      Usuń
  4. Tyle osób ostatnio wychwala tę książkę, a ja mam wrażenie, że to zupełnie nie dla mnie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyznam szczerze, że patrząc na okładkę też bym nie zabrała się do czytania uznając ją za nazbyt "babską".

      Usuń
  5. powieść zapowiada się całkiem obiecująco. szkoda tylko, że to kolejna seria, bo na nie ostatnio brak mi wytrwałości.

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszałam o tej autorce, więc w końcu muszę zajrzeć do jej książki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem... Mam mieszane uczucia. Jeśli gdzieś się na nią natknę, to przeczytam, ale specjalnie szukać nie będę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham fantastykę, powieści typowo kobiece dużo mniej i nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  9. Moją ulubioną postacią z tego tomu również była Enixa :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte