Kto by uwierzył, napisałam tę dywagację w 2011 i od tamtej pory zalegała mi na dysku. Przejrzałam ją, uznałam, że w sumie wciąż się zgadzam z tym, co napisałam dawno temu i postanowiłam wrzucić - zapraszam was do dzielenia się swoimi opiniami.
No dobrze. chyba każdy polski fan fantastyki kojarzy, co to jest Kanon Fantasy stworzony przez Andrzeja Sapkowskiego i opublikowany w Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini. Wpadła mi owa lista w ręce, kiedy kupiłam sobie pierwsze wydanie tej książki (potem dowiedziałam się, że lista licząca około osiemdziesiąt pozycji wydłużyła się jeszcze o kilkanaście).
Przejrzałam wtedy tę listę i uznałam ją za ciekawą rzecz - pozwalała ona na zapoznanie się z gustem jednego z najbardziej znanych autorów polskiej fantasy, a ludzie, którzy zaczynają swą przygodę z tym gatunkiem, mogą się na niej opierać.
Sama też często szukałam książek polecanych przez Sapkowskiego - nie robiłam tego jednak na siłę. Jeżeli znalazłam w bibliotece jakąś pozycję polecaną przez Sapkowskiego, dostawała ona tylko kilka punktów za bycie poleconą przez lubianego przeze mnie autora, ale rekomendacja niekoniecznie sprawiała, że książka wracała ze mną do domu. Wygląda na to, że przy wyborach czytelniczych wykazuję mentalność kota i lubię chodzić swoimi ścieżkami, tylko czasami przebiegając znane innym szlaki.
Przez lata obserwowałam część braci czytelniczej i zauważyłam pewne znaki, które mi się nie spodobały.
Wiele osób zaczęło uważać listę Sapkowskiego za Kanon, który jest jedynym prawdziwym i godnym uwagi. Książki spoza listy nie były warte czasu, w końcu nie było ich w spisie. Strach pomyśleć, ile fajnych książek zostało odłożonych na półkę tylko dlatego, że Sapkowski o nich nie wspomniał.
Poza tym - co to za kanon, który stworzyła jedna osoba, opierając się na swoich gustach? Sapkowski polecał książki, które uważał za godne przeczytania, ale przecież jego lista jest subiektywna. Wydaje mi się, że jeżeli chcemy przywiązywać wielką wagę do jakiejkolwiek listy książek i nazywać ją Kanonem Fantasy, warto by było, żeby stworzyło ją co najmniej kilka osób. Mam wrażenie, że niektórzy za bardzo skupili się na tym, że sam Sapkowski określił swą listę jako „kanon". Dodał też, że każdy miłośnik gatunku powinien te książki znać.
I owszem, powinien, ale nie musi. I nie musi wszystkich. Warto po nie sięgać, bo nie tylko są dobre, ale także wiele z nich wywarło wpływ na gatunek i na kulturę (tak, jak na przykład dzieła Tolkiena). Wciąż jednak - raczej subiektywny jest ten kanon, nawet jeżeli utowrzony przez znawcę gatunku. Nie mieści mi się w głowie, aby jedna osoba mogła przeczytać wszystkie książki z tej gałęzi literatury.
Szczerze mówiąc, to nie zbulwersowało mnie jakoś wybitnie - Sapkowski zrobił fajną listę dobrych, wartościowych dla gatunku książek. Co prawda można się poczuć trochę jak na początku roku szkolnego, gdzie polonista pokazuje listę lektur na ten rok...
A potem autor ulepił system klas, wedle którego im więcej pozycji z listy przeczytałeś, tym wyższy masz „stopień wtajemniczenia”. Czyli co, każda pozycja to 1 PD? I mamy je nabijać co żywiej, bo jak nie, tośmy morony i w ogóle lepiej nie nazywajmy się fanami fantastyki? Czy tylko dla mnie wygląda to jak narzędzie do zabijania przyjemności z czytania na rzecz czytania „na ilość”?
A na konwentach będziemy się przedstawiać per Alannada, Czeladnik (czy jaki tam level bym miała z moją ilością „zaliczonych” pozycji)? To brzmi trochę z kosmosu, prawda?
Moja prośba do fanów fantastyki - nie spinajcie się. Jeżeli przeczytaliście z Kanonu Sapkowskiego cztery książki, wciąż jesteście fanami fantastyki. Jeżeli nie uważacie, że książka powinna być w Kanonie, a jest (albo na odwrót) - nie lękajcie się tego powiedzieć. Rozmawiajmy o książkach. Twórzmy własne listy powieści, które uważąmy za ważne, dobre do czytania. Porównujmy je. Argumentujmy wybory.
Kanon Sapkowskiego traktujmy jako cenny zbiór informacji o książkach fantasy, a jego „stopnie wtajemniczenia” traktujmy jak zbiór luźnych wskazówek.
Czytelnictwo zawsze było dla mnie przygodą. Przeglądanie tytułów na półce to niczym poszukiwanie skarbów. Czasami gdzieś w alejce, której nigdy nie odwiedzałeś w księgarni/bibliotece/antykwariacie może czekać na ciebie pozycja, która wpłynie na ciebie. Drogowskazy, takie jak lista stworzona przez Sapkowskiego, są wartościowe i mogą pomóc nawigować w masie książek, ale to te pozycje, które znajdzie się samemu, często zostają z nami na długi czas.
Uwielbiam książki Sapkowskiego ale nie sugeruję się tym co jakikolwiek autor czy, właściwie, ktokolwiek mówi na temat danej książki, bo sama lubię wyrabiać sobie opinię.
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobre podejście. Ja podpieram się czyjąś rekomendacją tylko wtedy, kiedy nie mam pomysłu, co by tu przeczytać
Usuń