25 czerwca 2012

143: Pogromcy smoków (2011) - reż. Mark Atkins

Reżyser: Mark Atkins
Tytuł: Pogromcy smoków (Dragon Crusaders)
Rok: 2011

Film poleciła mi siostra mówiąc "tam są smoki". Jak dla mnie jest to powód dobry na tyle, że nie odkładałam filmu na potem, tylko obejrzałam od razu.
Dzieło zaczęło się atakiem piratów na wioskę. Kulałam się ze śmiecju po podłodze zachwycona nie tylko wyśmienitą grą aktorską, ale i okrzykami (zarówno atakowanych, jak i atakujących).
I w tejże chwili osadzie przyszło z odsieczą kilku templariuszy uciekających przed zbrojnymi króla. Cni rycerze nie dość, że wysiekli piratów, ale i podjęli się odratowania ichniej branki. Udali się w tym celu na statek wilków morskich. Owszem, dziewczynę znaleźli, okazało się jednak, że przedsiębiorcze dziewczę rzuciło klątwę na łajbę i każdy, kto przelał krew zamieniał się w tragiczną anim... W gargulca. Ten los podzieliło już kilku piratów. Templariusze zrazu nie uwierzyli - szczególnie, że nie zaczęli się zmieniać - lecz szybko okazało się, że i ich transformacja nie ominie. Mogli tylko odwlec jej nadejście dzięki swej prawości i dobroci.
Jedynym ratunkiem miała być podróż na północ, gdzie rządził wielki zły mag, Czarny Smok, którego uczennicą była swego czasu nasza nowa znajoma. Tylko czarnoksiężnik mógł zdjąć klątwę z nieszczęsnych ludzi. Do teamu dołączyła jeszcze dzika wojowniczka (wątek feministyczny) i quest mógł się rozpocząć.
Większość filmu spędziłam rechocząc jak głupia - a to z powodu animacji, dialogów, nieścislości, niedorzeczności i innych rzeczy. Nie mówiąc już o pojawieniu się dziwnie śpiewającego... Czagoś w jednej ze scen. Skopano prawie wszystko, co można było skopać - nawet łucznikowi strzały się nie kończyły, zaś niedorosła czarownica miała tak piękne miny... Nie mówiąc już o końcowej walce...
Mimo to nie mogę powiedzieć, że film nie dostarczył mi wrażeń czysto estetycznych. Smoki latały w miarę porządnie, ba, w odpowiednich momentach ziały ogniem (np. aby odzyskać utraconą wysokość), chociaż znowu ich ryki brzmiały przedziwnie i niesmoczo.
O gargulcach wspominałam już, ale... Zresztą sami zobaczcie:*
Podobał mi się motyw trójki Norn/Mojr/parafrazy Wielkiej Białej, choć udziwnienia w tej scenie nieco zepsuły ogólne wrażenie. Dodatkowo najmłodsza z nich kojarzyła mi się wiedźmińsko - choć to akurat dobre skojarzenie.
Wśród obsady możemy znaleźć Dylana Jonesa, Cecily Fay, Shinead Byrne i Simona Lloyda Robertsa, który był szczególnie radosnym gargulcem.
Zachęcam do zapoznania się z tą wspaniałą próbką kina klasy B, szczególnie gdy możecie zdystansować się do tego, co przekazuje. Obejrzyjcie to jako komedię fantasy... Po tym filmie nie należy się spodziewać rozmachu, epcikości, a nawet zwyczajnej przyzwoitości - przestrzegam uczuciwie, że większość fantastów poczuje chęć skoczenia z klifu i popelnienia seppuku po pierwszej minucie.

Ocena
Wciągliwość - 2
Wygoda oglądania - 2
Jak bardzo mi się podobało? - 3
*Zwykle nie wrzucam screenów, ale ten derp zasłużył na to, aby poznał go świat

5 komentarzy:

  1. Widzę, że tę recenzję napisała specjalistka od smoków:) Sądzę, że to nie dla mnie film i odpuszczę sobie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sięgnę ze względu na smoki. Ale ciekawa opinia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. smoki lubię, więc może z sympatii do nich obejrzę :P

    OdpowiedzUsuń
  4. najgorszy film jaki na nieszczesci udalo mi sie obejzec. Takiego chlamu nikomu nie polecam. Od dennej gry aktorskiej w tym filmie jest gorzsza tylko jego fabuła.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte