1 stycznia 2018

300: Ostatni Jedi (2017) - reż. Rian Johnson

  • Reżyser: Rian Johnson
    Tytuł: Ostatni Jedi (The Last Jedi)
    Rok: 2017

    Nie jestem ogromną fanką Star Wars, ale bardzo lubię tę serię... Um, w sumie chyba jestem fanką Star Wars. Tylko nie taką, która wie strasznie wiele detali na temat serii (ogladałam prawie wszystkie filmy (poza Rougue One) i przeczytałam jedną książkę, widziałam też przerażający Holiday Special. W każdym razie postanowiłam obczaić najnowsze dzieło z serii.

    Film podejmuje akcję tuż po Epizodzie 7. W sumie fabuła jest dość prosta - Rebelianci póbują zwiać siłom Huxa, zaś Rey próbuje namówić Luke'a, żeby ją szkolił. W sumie tak można opisać film w najkrótszych słowach.
    Podobało mi się, że twórcy nie obawiali się dać więcej czasu Huxowi i rozwinąć nieco jego postać. Wiem, że masie fanów przypadła też do gustu jedna z pierwszysch scen, gdzie Hux rozmawiał z Poem. Także postać Kylo Rena została rozwinięta i w tej części mniej wyglądał na nastolatka, który nie jest pewien, czego chce. Widać, że wraz z nowymi wydarzeniami Kylo nieco dorastał, ale wciąż ciężko powiedzieć, czy zostanie Sithem. Jego myślofonowe rozmowy z Rey były bardzo interesujące, nie tylko mieliśmy interakcje między tymi postaciami, ale też mogliśmy zobaczyć, jak silni są młodsi użytkownicy Mocy.
    Co do samej Mocy na szczęście twórcy przedstawili ją tak, jak w historiach o młodym Luke'u - jako mistyczną siłę przenikającą wszechświat.
    Dość podobało mi się przedstawienie Skywalkera. No i pojawienie się Yody sprawiło, że miałam łzy w oczach. Relacja mistrz - uczeń pomiędzy Yodą i Luke'em była świetnie pokazana, bo pomimo tego, że Skywalker był teraz mistrzem wciąż miał rzeczy do nauczenia. Strasznie podobała mi się też końcowa akcja Luke'a i to, jak Kylo zareagował na pojawienie się jego dawnego mistrza.
    Moim zdaniem najlepszą postacią filmu była księżniczka Leia. Mam trochę nadzieję, że ta postać nie pojawi się w kolejnym epizodzie grana przez inną aktorkę, bo dla mnie Leia może być tylko jedna. A wszyscy ci, którzy mają problem z tym, że użyła Mocy w tym epizodzie, powinni odrobić lekcje i poznać losy tej postaci pomiędzy epizodem 3 a 7. Leia była badassem, a aktorka, która ją grała, była naprawdę świetna.
    Moją miłość zdobyły też lisopodobne zwierzęta w bazie Rebelii. Były dużo fajniejsze niż słodkie stworzonka, które przewijały się przez cały film. Jestem pewna, że te małe słodziaki niedługo zaleją rynek w postaci pluszaczków, ale liczę, że i lisy będą dostępne.
    Nie podejrzewam, że Disney nie wykorzysta Star Wars, żeby wyciągnąć z geeków kasę. W końcu po to kręcą te filmy. I choć z jednej strony bardzo mnie to nuży, że jest wszystko z serii Star Wars, od gaci zaczynając, a na kubkach kończąc, ale z drugiej strony dzięki temu każdy fan może mieć coś fajnego.
    Wiem, że wielu osobom nie podoba się, że Snoke jest tak jakby martwy (nie uwierzę, że na pewno jest martwy dopóki ktoś nie spali jego ciała, przeczytałam za dużo Martina, żeby wierzyć, że ktoś nie żyje, bo "wygląda na to, że umarł").
    Ogólnie - jest to dość dobry film. Moim zdaniem fajnie łączy to, co lubię w serii, ale wprowadza nowe elementy (jak chociażby śmierć głównego bossa w połowie filmu czy chwilowy sojusz Rey i Kylo). Polecam jako bardzo miłą kontynuację historii.

    Ocena - 7

5 komentarzy:

  1. To film nie dla mnie. Nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że film mi się spodobał :) Po przeciętnym "Przebudzeniu mocy" twórcy wreszcie odkleili się od pierwszej trylogii, by dać widzom coś nowego. A relacje Luke - Rey - Kylo są kapitalnie przedstawione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Ta odwaga zaowocowała bardzo przyjemnym filmem, bo zarazem zachowano pewne rzeczy znane nam z dawien dawna, ale też wstawiono coś nowego, dzięki czemu nie ma się wrażenia, że to odgrzewany kotlet.

      Usuń
  3. Hej :)
    Wystawiłam taką samą ocenę jak Ty, moje wrażenia po seansie również są podobne.
    Poza tym, że się popłakałam w jednym momencie. No ale co ja poradzę, że od jakiś piętnastu lat bujam się w Skywalkerze? Luke jest moja ulubioną postacią od początku mojej przygody ze Star Wars, jego odejścia (takiego na zawsze) sobie nie wyobrażam.
    Rozwinięcie niektórych postaci i pokazanie, że stają się dojrzalsze, mnie również przypadło do gustu. Biorąc pod uwagę naukę, można by się czepiać sceny z Leią, ale Gwiezdne Wojny zawsze miały jakieś niedociągnięcia w filmach, mimo to je uwielbiam. Choć Porgami się w ogóle nie jaram. Wolę Chewbaccę.
    Pozdrawiam :)
    #CleoMCullen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze byłam fanką Obi Wana :D Co do Luka jest szansa, że będzie wracał jako duch - wygląda na to, że po śmierci Mistrzowie Jedi mają całkiem spore moce. Ach, prawda, że nauka i prawa fizyki nie bardzo stosują się do świata Gwiezdnych Wojen (do dziś pamiętam jak chichrałam się po zobacczeniu Starkillera w kinie), ale do tego mieliśmy czas się przyzwyczaić. Chewie jest kochany, taki fluffiasty <3 i milszy niż Han Solo

      Usuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte