Zgadnijcie, na co w pierwszej kolejności zwróciłam uwagę gdy wzięłam do rąk kwietniową Nową Fantastykę. Na dwa nazwiska: Pratchett i Gaiman. "Co tam artykuły, co tam opowiadania; wywiad z Pratchettem!" Z szelestem kartek zagłębiłam się po czubki uszu w zapis rozmowy dwóch autorów, których książki wielce lubię. Oszczędzę Wam relacji z tego jak czytałam ów tekst i przejdę dalej, dobrze?
Z artykułów, kiedy już przeczytałam wywiad, zaciekawił mnie szczególnie tekst Fani na ratunek. Jest cała masa starych seriali, które widzieliśmy lata temu, a które pamiętamy jako lepsze lub gorsze, lecz teraz mało kto poza grupką fanów o nich pamięta. Dobrze więc, gdy czasem owi pasjonaci zawalczą o to, by ich ukochany serial nadal trwał. I tu już zaczynają się różne akcje, happeningi i sianie skarpet.
Także artykuł o Starciu Królów, drugim sezonie Gry o Tron, okazał się intrygujący. Rozpiska "kto jest kim" może pomóc tym, którzy dopiero teraz przyłączają się do zabawy w Siedmiu Królestwach.
Co do opowiadań... Świadectwo zostawiło mnie nieco skonfundowaną, ale w formie było iście zacne. Po Strzelcu spodziewałam się czegoś innego, ale i tak znalazłam opowiadanie jako fajną lekturę. Ludzie Lodu i Ognia nie spodobali mi się prawie wcale, może gdyby opowiadanie było nieco dłuższe... Jak przeczuwałam Zapisane w węzłach było wspaniałą opowieścią niosącą z sobą ponurą prawdę o tym, jak nowoczesność może zniszczyć świat ludzi żyjących w odległych zakątkach globu i przestrzegających odwiecznych tradycji. Byłam wręcz oczarowana motywem zapisywania ksiąg w postaci węzłów (gdzieś o tym kiedyś słyszałam, ale to pierwszy tekst, który miałam okazję przeczytać, a w którym się pojawia). Wykorzystanie wieloletniej tradycji w nowoczesnych badaniach okazało się ciekawe, a efekt intrygujący. Kwiat, Litość, Igła i Łańcuch okazały się także wielce zajmującą lekturą, której kontynujację chętnie bym zobaczyła. Dla odmiany Pierścień Vorthandiego nie przypadł mi do gustu, głównie z powodu dość zawiłego języka, którym posługiwał się autor. Zaś Iskry wzlatywały ku górze okazało się kolejną zombie-apokalipsą, która, choć w miarę fajna, jakoś szczególnie mnie nie porwała. Ogólnie blok opowiadań był dobry, każdy znajdzie coś dla siebie.
Co prawda nie śpię jeszcze z kwietniową Nową Fantastyką*, ale byłam blisko tego stanu jeszcze parę dni temu. Polecam wszystkim, a szczególnie wielbicielom Świata Dysku Pratchetta, którzy z wywiadu dowiedzą się co nieco o najnowszej powieści z tego cyklu, która ukazała się dopiero co.
*Żeby sobie podczytać przed zaśnięciem :)
Za egzemplarz do recenzji dziękuję redakcji Nowej Fantastyki
świat dysku znam tylko z ekranizacji, ale z czasem do powieści też się pewnie przekonam.
OdpowiedzUsuńNowoczesność to wielkie zagrożenie. Polecam książkę "Tylko cisza" Bohdana Peteckiego.
OdpowiedzUsuńDzięki. Rozejrzę się za nią w biblio :)
UsuńKiedyś czytałam Pratchetta w ilościach hurtowych, ale ostatnio jakoś mnie męczy :( Zdarzało mi się sporadycznie kupować Nową Fantastykę, ale chyba żadnej nie przeczytałam w całości :)
OdpowiedzUsuńCóż, ja zwykle podczytuję u znajomej albo coś w tym guście :) A Pratchetta czytałam chętnie w liceum, potem miałam parę lat przerwy, a od zeszłego roku Świat Dysku przeżywa alannadowy renesans :D
Usuń