Tytuł: Kuźnia dusz (The Soulforge)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok: 1997
Strona książki: Kuźnia dusz
Pamiętacie może jeszcze maga Raistlina z cyklu książek Dragonlance? Niecały rok temu czytałam tak zwane Kroniki Raistlina i zrecenzowałam tom drugi, Towarzyszy broni. Jakoś niedawno naszło mnie na przypomnienie sobie początków jego historii. Aby zaspokoić swą ciekawość (czy raczej odświeżyć podziurawioną sklerozą pamięć) sięgnęłam po Kuźnię dusz. Przy okazji postanowiłam uzupełnić braki o recenzję tego tomu.
Raistlin od dziecka był cherlawym i słabym chłopcem, do tego nie grzeszącym grzecznością i życzliwością. Był lustrzanym odbiciem swego brata bliźniaka Caramona. Gdy potężnie zbudowany, nieco głupi Caramon podjął się nauki walki celem zostania najemnikiem, Raist wstąpił do szkoły czarodziejów. Szybko okazło się, że inteligentny, sprytny i wredny chłopiec może prześcignąć resztę klasy.
Przed Raistem pozostały już tylko próby w Wieży Wysokiej Magii, próby, których mógł nie przeżyć. Pomimo sprzeciwów Caramona postanowił podjąć się odpowiedzi na wezwanie magów.
Książka miejscami jest wielce oryginalna i zajmująca, choć niestety zdarzają się fragmenty tak nudne, że szkoda gadać. Chwilowe dłużyzny przeplatają się z wartką akcją, oklepane schematy splatają się z nowymi pomysłami.
Fajnie jest poznać bohaterów z Dragonlance w czasie ich młodości, obserwować, jak dorastają i kształtują swoje osobowości, jak poznają świat i prawa nim rządzące.
Kontrast między bliźniakami (mądry, brzydki, wredny chuderlawy przeciwko głupiemu, przystojnemu, życzliwemu i barczystemu) jest tu bardzo mocno zarysowany i po wielokroć wałkowany. Weis ukazując sylwetkę Raista prześladowanego od dzieciństwa, z powodu słabego zdrowia i sprytu wyrużniającego się z czeredki dzieci w Solace chciała pokazać czytelnikowi, jak wybory młodzieńca zaważyły na tym, jakim stał się człowiekiem i magiem.
Polecam fanom Dragonlance (którzy będą mogli poznać bohaterów gdy tym jeszcze nawet wojna ze smokami się nie śniła) i magów jako takich. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, albo z ciekawością pochłania opisy zaklęć i działania magii, to jest to pozycja dla niego. Cała reszta się znudzi.
Ocena
Wciągliwość - 3
Wygoda czytania - 4
Jak bardzo mi się podobało? - 3
Chyba jednak sobie daruję tę lekturę. Po prostu tematyka chyba nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńZ Dragonlance miałam kontakt przelotny (nie przepadam za książkami gierczanymi), ale traf chciał, że w czytanej przeze mnie części bliźniaki były. Caramon dał się zapamiętać jako poczciwy, choć nierozgarnięty osiłek - taki generalnie sympatyczny, chociaż nudny jak diabli (wkurzył mnie nieziemsko jednym motywem, kiedy to zakochał się w karczmarce. Bo on ją bardzo kocha i w ogóle, ale nie zagada, bo przecież ona może NIE być dziewicą, a wtedy związek nie wchodzi w grę; mogłabym w sumie potraktować to jako żart z konwencji, ale powieść ogólnie była raczej na poważnie, więc). Zaś Raistlin zapowiadał się bardzo obiecująco, ale za mało go było, żeby zrobić odpowiednie wrażenie. Generalnie do cyklu już chyba nic mnie nie przekona, chyba że bardzo będę miała ochotę na nie najlepsze fantasy i znajdę motywację, aby ogarnąć chronologię wszystkich podcykli.;)
OdpowiedzUsuńMimo najszczerszych chęci jednak ,,Kuźnia dusz'' nie jest w moim guście czytelniczym i nie ciągnie mnie do jej poznania.
OdpowiedzUsuńTa autorka może być pewna, że jej książki więcej u mnie miejsca nie zagrzeją - kilka jej pozycji wymęczyłem naprawdę okrutnie.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od sposobu, w jaki magia jest opisywana. Są opisy przystępne, dzięki którym zrozumiem działanie nawet najbardziej skomplikowanych systemów, ale zdarzają się też bardzo trudne i zawiłe opisy zupełnie prostych procesów... Jak jest w tym przypadku?
OdpowiedzUsuń