Tytuł: Cień Albionu / The Shadow of Albion
Wydawnictwo Amber
Rok: 2000
Strona książki brak
Co tu ukrywać, lubię książki Norton, zaś nazwa "Albion" budzi we mnie równie miłe skojarzenia jak słowo "fantastyka". Kiedy więc parę lat temu odkryłam Cień Albionu - a było to w czasach, gdy czytałam wszystko pióra Andre Norton, co tylko mogłam znaleźć - zapadłam w fabułę tej powieści jak kamień w wodę z wypiekami na twarzy pochłaniając kolejne rozdziały tejże opowieści.
Poznajemy Sarę Conyngham, markizę Roxbury, angielską arystokratkę, która nieco głupio pozwoliła, aby przeziębienie przerodziło się w zapalenie płuc. Do szlachcianki przybyła jednak dame Alecto, powiernica jej matki chrzestnej, która okazała się być kimś więcej niż tylko towarzyszką starej księżnej Wessex. Jednakże los markizy był już przesądzony, zaś praca, do której miała zostać przeznaczona, nie miała zostać wykonana. Dame Alecto, sięgając do swej nadzwyczajnej wiedzy, przekonała markizę, że ta przed śmiercią musi znaleźć swą zastępczynię.
Wynikiem tego do świata, gdzie w czasie wojen Napoleona Wielką Brytanią rządzili Stuarci, a Ameryka nadal była dominium brytyjskim, została sprowadzona Sara Cunningham, córka trapera z Baltimore, która podróżowała do Anglii, w świecie, który znamy z kart podręczników historii.
Amerykanka nie tylko musiała zmierzyć się z pamięcią, która płatała jej figle, lecz także odegrać rolę markizy Roxbury wystarczająco dobrze, aby nikt z jej otoczenia nie zauważył zmiany. Na dokładkę całkowicie nieświadomie, wplątała się w skomplikowaną grę dyplomatyczną, stając między knującym zdradę stanu szlachcicem, królem planującym mariaż księcia Walii z duńską księżniczką, a francuskimi agentami.
Do tego monarcha zażyczył sobie, aby to Sara wprowadziła duńską księżniczkę w kręgi angielskiej socjety (i do tego wcześniej wyszła za mąż za wieloletniego narzeczonego, diuka Wessex), a sama księżniczka przepadła wraz ze statkiem wiozącym ją do Szkocji.
A Magiczny Lud zażądał od markizy wypełnienia zadania, które przyrzekła wykonać jej poprzedniczka.
Pióro Andre Norton jest niebywale lekkie, a język i fabuła powieści wciągają. Wartką akcję uzupełniają barwne, plastyczne opisy. Dodatkowo wkład innej autorki sprawił, że sposób prowadzenia akcji, który zdążyłam poznać z innych książek Norton, zyskał nowy rys i walory nowości i świeżości. Czyta się więc z przyjemnością, a kartki i rozdziały mijają niepostrzeżenie wiodąc przez terytoria czterech krajów ku zaskakującemu zakończeniu.
Wątki fantastyczne - poza samym przejściem między światami - nie narzucają się zbytnio, ale czają się gdzieś na skraju pola postrzegania. Nie tylko mamy Magiczny Lud, który niepokojąco przypomina elfy, ale też czarowników i czarownice, którzy - choć dość skąpo - szafują czarami i eliksirami wpływając na losy świata.
Warto też wspomnieć o dość zabawnym elemencie polskim. Element miał na nazwisko Kościuszko i był zaprawdę rozkoszny. Szczególnie, kiedy czarujący agent i przyjaciel diuka Wessex wykorzystywał swą narodowość aby sforsować bramy francuskiej twierdzy.
Polecam tym, którzy lubią gdybania na temat światów alternatywnych (pamiętacie teorię Spodni Czasu ze Świata Dysku?...), a także młodym czytelniczkom. Te starsze także z zadowoleniem zagłębią się w historię Sary. Płeć brzydka zapewne uzna książkę za nazbyt "babską", ale może i im przypadnie ona do gustu z uwagi na wątki szpiegowskie.
Ocena - 8
Opinia na LubimyCzytać
Tym razem pass :)
OdpowiedzUsuńJednak to nie do końca to, po co najchętniej sięgam :)
Ha, są gusta i guściki, a ja jestem głównie fantastą :D
UsuńSama nie wiem. Nie słyszałam o tej książce, a Twój opis jest zachęcający, więc może kiedyś...;)
OdpowiedzUsuńNie sugeruj się tym, że to mało znana książka - ja zwykle takie wykopuję i potem odkurzam i czytam :D
UsuńCzasami lubię sięgnąć po taką książkę, więc zapisze sobie tytuł i ponam do biblioteki :)
OdpowiedzUsuńMam podobnie. Przeczytałam ją teraz i jakoś tak świeżej i lepiej się po niej czuję :D
UsuńNie dla mnie chyba.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu miałam manię na punkcie tej tematyki, ale jakoś nie spotkałam się z książkami Norton i zawsze bardzo, bardzo chciałam to nadrobić ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam taką tematykę, ale wcześniej nie spotkałam się z tą autorką ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna historia, może być ciekawa. Sama nie wiem jak to się stało, że jeszcze nie znam autorki, chociaż co nie co o niej słyszałam :)
OdpowiedzUsuńAndre! Moja miłośc największa;D dzięki niej czytam książki. :))
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowego posta :))
http://zirtael-bibliomaniak.blogspot.com/
Książki Norton mają w sobie coś co przyciąga od pierwszej strony. Autorka jest wspaniałą pisarką fantasy. Dzięki niej pokochałam ten gatunek i otworzyłam się na innych autorów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam