27 lutego 2011

48: Łups! - Terry Pratchett.

Autor: Terry Pratchett
Tytuł: Łups! (Thud!)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok: 2009

Do Łups! podchodziłam trochę jak pies do jeża, boczkiem-boczkiem. Och tak, bardzo lubię caly Świat Dysku Pratchetta, ale cykl o straży Ankh-Morpork nie przemawiały do mnie, to znaczy: nowsze tomy cyklu. Mam zamiar odświeżyć sobie opowieści o Vimesie i Chlubie Ankh-Morpork, więc może zmienię zdanie. Po sam Łups! sięgnęłam żeby pozbyć się traumatycznych wspomnień Czasu bliźniaków, którego to recenzję macie poniżej. Ale przejdźmy do samego Łupsa!. Książkę wydało w 2009 roku wydawnictwo Prószyński i S-ka (Strona książki: Łups!). Choć nie jestem szczzególną entuzjastką ilustracji większości okładek cyklu, to ta nie jest zła, w środku książka też sprawia niezłe wrażenie.
Co do fabuły: W Ankh-Morpork zbliżała się rocznica bitwy krasnoludów i trolli w dolinie Koom, którą obie rasy chciały świętować szczególnie zamieszkowo. Straż musiała nie tylko próbować jakoś zapanować nad gangami i "praworządnymi obywatelami". Sierżant Angua została postawiona przed równie trudnym zadaniem wytrzymania w pobliżu nowej rekrutki, młodszej funkcjonariusz Sally, wampirzycy. Sprawy nie polepszał fakt morderstwa popełnionego na krasnoludzkim gragu krasnoludów. A do soboty jeszcze daleko... A miasto wrze niczym zapomniany makaron na gazie...
Nadciąga Ciemność.
Szczerze mówiąc książka nie jest majstersztykiem. Ot, dobre czytadło, ale fragmentów, które mnie porwały, nie ma za wiele. Och, opowieść tryska swoistym dyskowym humorem, pełno w niej znanych, radosnych postaci (takich jak nadrektor niepomagający straży, Lady Sybil, Nobby...), ale nie ma w historii tego, co czyni ją dla mnie wielką i oszołamiającą. Nie twierdzę, że książka jest słaba, nie! Po prostu nie porwała mnie. Mimo to czytało mi się dobrze, znikłam na całe popołudnie (dziwne, ale książki Pratchetta zawsze czytam w przeciągu popołudnia lub, częściej, niecałych dwóch. Może uważacie, że to długo, ale ja nie czytam na czas, tylko dla siebie, a poza tym mam wiele innych zajęć).
Osobiście dowiedziałam się czegoś z tej pozycji o dyskowych smokach. Otóż: za nic nie ziejcie przy nich ogniem! Szczególnie kiedy jedzą!

Ocena
Wciągliwość - 4
Wygoda czytania - 5
Jak bardzo mi się podobało - 4

10 komentarzy:

  1. A ty dalej kusisz mnie tym autorem. Chyba muszę się wreszcie wziąć za jego twórczość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja muszę sobie przypomnieć Pratchetta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lena173 - a czy skutecznie to kuszenie mi idzie? :D

    Elina - ja nadrabiam zaległości, ale także mam plan odświeżyć to i tamto z Dyku

    OdpowiedzUsuń
  4. Łups! też kiepskie w porównaniu do poprzednich książek w cyklu.

    Allanada, odpisz mi na maila, co sądzisz o propozycji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Do Pratchetta przekonujesz skutecznie ;) Poczeka, aż najdzie mnie ochota na tego typu literaturę i zacznę swoją przygodę z tym pisarzem ;)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Do "Łupsa" prędzej czy później dotrę, w tej chwili zaczynam cykl o straży i mam nadzieję że przypadnie mi do gustu, choć jak widzę w Twojej hierarchii cyklów znacznie wyżej stawiasz choćby te o von Lipwigu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fenrir - już. Wybacz późną porę, ale ostatnio nie bywam za długo na necie.

    UpiornyGroszek - dzięki. Lubię Pratchetta, można przy jego książkach się odstresować i nieźle bawić.

    Maks - nie wiem :P Najbardziej lubię cykl o magach i NU oraz cykl Lancre. Ale ja raczej oceniam poszczególne tomy a nie cykle. :P

    OdpowiedzUsuń
  8. no nie, kusisz coraz bardziej, no... ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. No no, recenzja jest dłuższa niż streszczenie fabuły. Brawo, Alannado. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Varia - po to jestem :P

    Piotrek - dziękuję Ci i cieszę się, że zauważyłeś poprawę.:P

    OdpowiedzUsuń

Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte