Reżyser: Kresten Vestbjerg Andersen, Thorbjørn Christoffersen i Philip Einstein Lipski
Tytuł: Roman Barbarzyńca (Ronal barbaren)
Rok: 2011
Valarowie co też moje oczy zobaczyły. Już nie odwidzę tego filmu. Całkiem niewinne zwroty i motywy już nigdy nie będę takie same...
Wioska Barbarzyńców, w której żył Roman i jego ziomkowie, została napadnięta przez żołdaków złego księcia Zamordora. Wszyscy Barbarzyńcy, potomkowie herosa Crona, syna Batona, zostali pojmani i uprowadzeni aby posłużyć Zamordorowi w jego mrocznych planach.Tytuł: Roman Barbarzyńca (Ronal barbaren)
Rok: 2011
Valarowie co też moje oczy zobaczyły. Już nie odwidzę tego filmu. Całkiem niewinne zwroty i motywy już nigdy nie będę takie same...
Jednakże jeden Barbarzyńca się uchował - młody Roman, któremu daleko było do klanowej normy. Miał stanowczo za mało mięśni i odznaczał się inteligencją i instynktem przetrwania - czyli był tchórzem. Mimo to postanowił wyruszyć na wyprawę i uratować swoich. Po wizycie u czarownika Roman zyskał pewność, że musi to uczynić - głównie dlatego, że czuł się winny za nieostrzeżenie wioski o napadzie (dął w róg, ale nikt go nie usłyszał, bo za słabo dął).
W queście towarzyszyli mu bard Wrzaskier, który wolałby zakotwiczyć się gdzieś u Amazonek, wojownicza Ksenia, której celem życiowym było wykańczanie wszystkich w zasięgu wzroku oraz elfi przewodnik Lameras, który... Powiedzmy, że po pierwszej wypowiedzi Lamerasa musiałam przez kwadrans podnosić się z podłogi. Razem ruszyli, aby odnaleźć legendarny miecz Crona i pokonać złego Zamordora i uwolnić Wszechściemie.
Oko mi zbielało, gdy ujrzałam pieszczochy obronnie, a potem było już tylko gorzej. Polecam obejrzenie polskiego dubbingu - pelno w nim cudownych tekstów. Nie wiem, kto przygotowywał tekst, ale wyszedł mu naprawdę super. Niestety, łyżką dzieciągu w garncu miodu było nagromadzenie współczesnych zwrotów. Często były one zabawne, ale niekiedy było ich ciut za dużo.
Fabuła nie powala oryginalnością, ale ma to swoje zalety - można skupić się na tekstach, nawiązaniach i całej masie mądrych motywów.
Postacie były barwne, ale też nie są zbyt skomplikowane. Roman był typowym antyherosem, który pod wpływem potrzeby i wyprawy zmieni się w odważnego i zdecydowanego bohatera. Na szczęście pozostał cherlawym chudziaskiem, który dopiero będzie musiał zdobyć swoje miejsce wśród wojów plemienia. Ksenia była całkiem fajną wojowniczką, niezależną i zdecydowaną, mającą serce na odpowiednim miejscu. Niestety, potem poznaliśmy jej backstory i powód, dla którego opuściła swoją krainę. Mimo to udało się jej jakoś obronić i nie wypaść z moich łask, ale już jej tak nie lubiłam, jak na początku. Wrzaskier z czasem nieco się poprawił jako postać, ale nie wyszedł poza stereotyp, którego oczekiwałam. Za to Lameras... Valarowie, Lameras mnie zabil. Cały film zastanawiałam się, czy inne elfy są takie jak on i czy było to możliwe, że plątał się poza krainą elfów, bo ziomkowie go pogonili... Twórcy robili, co mogli, aby trzymać się z dala od obrazu elfów, który spora część ludzi ma w głowie po dziełach Tolkiena i innych twórców high fantasy.
Animacja jest nadspodziewanie dobra jak na taki film, także dubbing jest podejrzanie dobrze dobrany. Muzyka nie jest może zapamiętywalna, ale całkiem nieźle uzupełnia fabułę.
Czy polecam? Po pierwsze nie dzieciom - sporo w filmie treści przeznaczonych dla dorosłych. Osoby wrażliwe też pewnie powinny sobie odpuścić. Fani fantastyki, którzy potrafią podejść z przymrużeniem oka podejść do łamania stereotypów, powinno się spodobać. Ostrzegam - film nie zapewnia rozrywki na wysokim poziomie, jego przesłanie wcierali nam w twarz już w tysiącu innych filmów. Dobrze byłoby obejrzeć go w grupie z przujaciółmi, żeby móc robić bekę.
Ocena - 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga, komentarze niepodpisane zostaną usunięte